niedziela, 23 marca 2014

Międzyświecie #1

Jest coś pięknego w dobrze wykreowanych, spójnych światach - pełnych, działających uniwersach, które chociaż stworzone przez myśl człowieka, wydają się na tyle realne, byśmy mogli uwierzyć w ich istnienie. Stwierdzenie to w równej mierze odnosi się do książek, filmów, komiksów, wszelakiej maści gier, muzyki czy sztuki. O jego prawdziwości zaświadczą chętnie osoby, które dały się urzec magii wykreowanych przez osobę trzecią rzeczywistości. Skoro jednak jeden dobrze stworzony świat to dość, by przyciągnąć uważnego odbiorcę, czego można spodziewać się po dziełach które zawierają ich kilka? 


Motyw podróży między rzeczywistościami jest w zasadzie tak stary, jak religie tego świata - i od kiedy tylko ludzie zaczęli próbować wyrażać swe wierzenia w sposób inny, niż słowa mówione (to jest zapisując je w formie graficznej czy słownej) mogliśmy być świadkami pierwszych opowieści o przejściu.

Wtedy rzecz jasna dotyczyły one przejścia ze świata doczesnego do świata zmarłych. Jak można się łatwo domyślić, przejście to w większości przypadków było jednorazowe i wyłączające możliwość powrotu. Wierzenie w "drugą stronę" i w Wędrówkę, którą osoba zmarła musiała odbyć znajdowało również potwierdzenie na tej płaszczyźnie rzeczywistości, w formie konkretnych rytuałów pogrzebowych charakterystycznych dla danej kultury. Starczy wspomnieć o faraonach i ich grobowcach, by zrozumieć wagę, jaką do rytuału przejścia przykładały dawne nacje. Przykłady rzecz jasna mnożą się - nie jest to jednak moja praca licencjacka, bym powoływał się na zdanie osób lepiej obeznanych z tematem niż ja, w zasadzie kopiując je słowo w słowo, dlatego pozwolę sobie głodnego wiedzy czytacza odesłać do pozycji Obrzędy przejścia Arnolda Van Gennepa.

Z wizją jednorazowości takiej wędrówki (czy może raczej jednokierunkowości) zaczęli szybko polemizować pisarze. Przykładów wędrowców, którzy za swojego życia odwiedzili więcej niż jeden świat jest w literaturze wiele - i nie sposób tu wspomnieć o takim dziele jak Boska komedia Dantego, chociażby przez wzgląd na fakt, iż Poeta wybiera się w wyżej wspomnianej pozycji aż do trzech różnych światów, które należą jednak do wspólnego uniwersum mitologii chrześcijańskiej. Boska komedia stanowiła również źródło inspiracji dla wielu późniejszych twórców (wystarczy wspomnieć o Epitafium dla Włodzimierza Wysockiego Kaczmarskiego czy grę Dantes Inferno). Pomijając to, iż jest to utwór bez wątpienia klasyczny i doskonale znany (a przez to jeden z tych, które jako jedne z pierwszych otwierają czytelnikowi oczy na motyw wędrowania między światami), a przy tym lektura szkolna, warto odnotować, iż dzieło samo w sobie zawiera cechy, które pozwalają uznać je za "przejściowe", tj. takie, które rozgraniczało epokę średniowiecza i renesansu. To jednak tylko ciekawostka, drodzy czytacze, która nie powinna odwrócić Waszej uwagi od faktycznego problemu!

Wróćmy więc do toposu przejścia. Bywa on w mniejszym lub większym stopniu powiązany z motywem wędrówki miedzy światami w literaturze: za kolejny ze sztandarowych przykładów uchodzą obie części Alicji pióra Carrolla. O ile nie czuję się na siłach, by podjąć wnikliwą analizę któregokolwiek z tomów dylogii, o tyle mogę jasno stwierdzić, iż rytuał przejścia odgrywa znajduje odzwierciedlenie również w tych tytułach, co podkreślone przez egranizację McGee a spłycone przez ekranizację Burtona: Alicji wędrówki do Krainy Czarów stają się w jakimś stopniu wędrówkami wgłąb siebie. Nie od dziś słyszy się o freudowskim podłożu oryginalnej Alicji. O ile nie jest ono dla mnie do końca pewne, o tyle jasne jest w przypadku naśladowców i kontynuatorów. McGee wtrąca Alicję w swoich grach w wir szaleństwa, a Kraina Czarów upada tak, jak upada niewinność samej bohaterki. W przypadku Burtona rola rytuału przejścia widoczna jest na pierwszy rzut oka: Alicja, po przeżytej przygodzie, urasta do nowych obowiązków, które stają przed młodą kobietą, która wyrosła już z czasów dziecinnych. Można powiedzieć, że w tym leży arcygenialność oryginalnej Alicji Carrolla - w niejednoznaczności. Potem już nikomu, kto inspirował się jego dziełem, nie udało się osiągnąć tego efektu w tak wspaniały sposób. Co nie oznacza wcale, iż tytuły "pochodne" (takie jak wyżej wspomniane, czy bliższe nam, bo rodzime Złote Popołudnie Sapkowskiego) nie są warte poznania, szczególnie dla fanów motywu wędrówek pomiędzy światami.

Rzecz jasna cała sprawa działa podobnie w Opowieściach z Narnii, w których to przejście (na tej niereligijnej płaszczyźnie, która chętniej poddawana jest pod uważną analizę) jest jednoznaczne ze zmianą funkcji społecznej. Dzieci dorastają - dlatego nie mogą już odwiedzać Narnii. Podobnie sprawa przedstawia się z Piotrusiem Panem, w którym Nibylandia jest miejscem, które stanowi świat pozwalający na zawieszenie momentu, w którym chłopiec musi stać się mężczyzną. Kolejnym z przykładów takiego wykorzystania toposu przejścia jest trylogia Mroczne Materie Pullmana, która chociaż skierowana do młodszych odbiorców, zawiera treści raczej podważające znaczenie religii, niż aprobujące ją, jak Narnia. Tak czy inaczej, rola dzieci zmienia się w przypadku tego dzieło podobnie, jak w przykładach wyżej wymienionych. 

Nieco słabiej wydają sobie radzić z motywem podróży między światami pisarze literatury fantastycznej. O ile w science fiction topos ten zdaje się być dobrze wykorzystywany (tu wystarczy wspomnieć Limes Inferior Zajdla czy kilka różnych opowiadań Dukaja), o tyle w książkach zaliczanych - obok innych gatunków - do urban fantasy bywa już różnie. O jednym z najbardziej znanych przykładów wykorzystania motywu podróżowania między światami pisałem wcześniej, z racji tego nie widzę specjalnego sensu w dalszym pastwieniu się nad Kronikami Amberu. Książka, która w środowisku osób obeznanych z fantastyką uchodzi niekiedy za kultową, okazała być się zwyczajnie słaba. Zarówno pod względem fabuły, stylu jak i - co najważniejsze - wykorzystania motywu Wędrówki. Pomimo, iż główni bohaterowi, by móc między światami skakać musieli przejść przez przez Wzorzec, a ponadto posiadać swój Atut, jednak podczas książki nie odczuwa się tego, że skoki pomiędzy rzeczywistościami faktycznie są dla bohaterów trudne. A to, w przypadku literatury poruszającej podobny motyw, ogromna wada.

Na szczęście na szali postawić można przeciwwagę dla Kronik Amberu. Powstała na przestrzeni ponad trzydziestu lat (i, w zasadzie, w jakimś stopniu powstająca nadal) saga Stephena Kinga Mroczna Wieża stanowi pozycję absolutnie konieczną do przeczytania przez każdego, kto ceni sobie motyw wędrówki między różnymi płaszczyznami rzeczywistości w kulturze popularnej. Co świadczy o jej geniuszu? Długo by wymieniać - tak naprawdę cykl mógłby posłużyć za temat osobnej notki. Z całą pewnością na fakt, iż dzieło Kinga można dziś uznać za jedno z najlepiej wykorzystujących omawiany motyw, wpływa to, że zostało ono spisane ręką doświadczonego rzemieślnika słowa. Stephena można nie lubić, nie zawsze udaje mu się odpowiednio zamknąć opowiadaną historię - ale nie można odmówić mu umiejętności pisarskich. King odwołuje się również w swym dziele do innych twórców, którzy z motywu przejścia w swojej twórczości korzystali, jak chociażby do Baumana, twórcy Czarnoksiężnika z Krainy Oz. Ponadto, książki świetnie odwołują się do rytuału przejścia. Roland, ostatni z rewolwerowców, mistyczny wojownik szukający centrum wszystkich światów, tytułowej Mrocznej Wieży, na swojej drodze spotyka Wędrowców i sam się takim Wędrowcem staje - zawsze kończąc jakiś etap w swoim lub czyimś życiu. Chłopiec Jake, jego pierwszy towarzysz, umiera w naszym świecie - dlatego trafia do świata w którym żyje Roland, a tym samym dzieciństwo zaczyna się już dla niego kończyć. Kiedy Roland powołuje resztę swoich towarzyszy, ściągając ich z różnych czasów naszej rzeczywistości na swe postapokaliptyczne pustkowia, również zamyka pewne etapy w ich życiu: etap narkotyzowania się u Eddiego, czy etap rozbicia osobowości u Odetty, dwóch jego kolejnych towarzyszy. King pozostaje konsekwentny i pokazuje nam, że wędrowanie między rzeczywistościami faktycznie zawsze łączy się z pewnym rytuałem, nie jest niczym łatwym, nawet jeśli na płaszczyźnie fizycznej to po prostu przeskoczenie przez wyrysowane w powietrzu drzwi. Dla każdego fana Króla Horroru Mroczna Wieża to pozycja obowiązkowa, nie tylko dlatego, że to kawał dobrej książki, lecz również przez wzgląd na to, że reszta dzieł SK może pozostać najzwyczajniej w świecie niejasna dla kogoś, kto z MW nie jest obeznany. Czym było To? Czym był Żółw? Co stało się z Padre Callahanem, bohaterem Miasteczka Salem? Kim są mali ludzie w żółtych płaszczach? Na te odpowiedzi czytelnik Kinga nie znajdzie odpowiedzi, jeśli nie zajrzy do jego opus magnum.

Rzecz jasna motyw podróżowania między światami nie zamyka się tylko i wyłącznie na przykładach dosłownych, co warto podkreślić, by jasnym stało się, że topos ten obecny jest nie tylko w szeroko pojętej literaturze fantastycznej. Przykładowo literatura obozowa bardzo często korzystała z możliwości nakreślenia rzeczywistości obozowej jako zupełnie innej niż ta poza nią, czego przykładem może być noszący znamienny tytuł Inny Świat Grudzińskiego. 

Ostatecznie jednak fakt, iż pisarze pozwalają sobie na tworzenie więcej niż jednego działającego świata i pewnego wzoru który pozwala owe światy zwiedzać, nie powinno dziwić. Siadając do podobnej lektury należy jednak zastanowić się, jak wiele pracy kosztowało autora stworzenie tak skomplikowanej rzeczywistości i w zależności od tego ocenić jego pracę. Również powiązanie literatury fantastycznej z toposem rite de passage - udowadnia to jedynie to, że ten gatunek sztuki potrafi dobrze poradzić sobie z nawiązaniem do rzeczywistości, przekazując nam za sprawą swej treści jakieś wartości obecne w świecie. Co może dziwić, to obecność tego motywu w młodszych dzieciach kultury popularnej: to jest w filmie, komiksie, grze. O tym jednak będzie Wam dane przeczytać, drodzy czytacze, następnym razem.