czwartek, 19 września 2013

Niepojęci

Fantastyka to naprawdę niewdzięczny gatunek. Z jednej strony daje pole do popisu ludziom, którzy wykazują się otwartym umysłem i wybitną wyobraźnią, z drugiej - surowo każe każdego, kto myśli, że przez swoją specyficzną formę pozwala na wszystko. Nie jest bowiem problemem stworzyć sobie  smoka, wróżkę czy anioła na potrzeby jakiejkolwiek produkcji fantastycznej - czy to filmu, czy gry, czy książki. Co dzieje się jednak, kiedy twórcy wypływają na głębsze wody? Jak zobrazować odbiorcy istotę tak odmienną od nich, że praktycznie przez nich niezrozumiałą? To trudne. A jednak, niektórym się udało. 


Przedstawienie istot, których postrzeganie rzeczywistości znacząco odbiega od naszego, jest problematyczne. Jako pożeracz popkulturowy zacząłem zastanawiać się nad tym, jak diabelnie ciężko jest jest przedstawić wiarygodną wizję Boga, Obcego czy, sięgając do realiów SF, Sztucznej Inteligencji. Jakoś tak się złożyło, że na blogu tattwy wpadłem na recenzję "Dworca Perdido", skądinąd niezłej książki, w której występuje istotka, którą - jak przypuszczam - ciężko było opisać. Stamtąd droga była już prosta. Zadecydowałem, że nadszedł czas, by sporządzić listę najciekawszych istot, których inteligencja, odmienność albo inne szczególne cechy przekładają się na to, że z założenia powinny być dla nas niepojęte, lecz mimo to, zostały opisane. Uwaga, możliwe spoilery! 

1. Tkacz. Dworzec Perdido, China Mieville


O Tkaczu wspomniałem już wyżej - jest bardzo interesującym stworkiem, która w zasadzie sprzedała mi Dworzec Perdido. Oprócz wizji świata to właśnie Tkacz był jednym z powodów, dla których chciałem przeczytać tą ciekawą, chociaż mało znaną w naszym kraju pozycję. 

Tkacze to pająkopodobne stworzenia, egzystujące w wielu różnych wymiarach na raz. Wydaje się, że są strażnikami trwałości tkaniny wszechświata, chociaż to tak naprawdę tylko domysły - w przypadku Tkaczy niczego nie można być pewnym. Jeśli dodać do tego, że w ich umyśle nie istnieje podział na świadomość i podświadomość, a myślą w formie monologu - będziecie mieli pogląd na to, jak ciężko musiało być pisać kwestie dialogowe Tkacza z Dworca Perdido. Jest to również pierwszy, chociaż nie jedyny poeta w tym małym zestawieniu. Wszystkie kwestie, które wypowiada, to ciągnący się w nieskończoność strumień świadomości, potok wolnych skojarzeń. Trochę zbyt na mój gust demonizowany (to z jaką łatwością szafuje ludzkim życiem wydaje mi się kiepskim zabiegiem, który ma na celu koniecznie podkreślić odmienność Tkacza - zupełnie jakby Mieville spodziewał się, że ktoś może uznać tego pajączka za chodzącą normalność bez takiego smaczku), jednak co ważne, o podkreślonej indywidualności, co oznacz, że każdy przedstawiciel tego gatunku jest inny. Ten konkretny okaz Tkacza z Dworca Perdido uwielbia nożyce oraz... uszy, które podbiera niektórym ludziom. Jak wspomniane jest w książce, co jakiś czas zaczyna się interesować coraz to nowymi obiektami, co podkreśla jego zmienność. 

2. Dr Manhattan. Watchmen, Komiks: Alan Moore. Film: Zack Snyder.


Czyli pierwszy na liście przykład człowieka, który stał się bogiem (chociaż sam Jon podkreśla, iż według jego najlepszej wiedzy bóg nie istnieje, a przynajmniej w niczym go nie przypomina). Postać na tyle kultowa, że wstydem byłoby przytaczać jej genezę. 

Wypis wszystkich umiejętności, które posiada Mantahattan zająłby większość tej notki, skupmy się więc na tym, co jest dla tego wpisu najistotniejsze - co sprawia, że ten niebieski ekshibicjonista jest tak odmienny od nas?

Pomijając fakt, że w zasadzie może zmieniać strukturę molekularną 
wszystkiego, co tylko przyjdzie mu do głowy, a jego postrzeganie czasu jest mocno abstrakcyjne (przypuszczalnie najzwyczajniej w świecie postrzega kilka wymiarów na raz) traci wszystkie ludzkie cechy. To naprawdę świetny pomysł, zaprezentować jego przemianę z człowieka w boga, posługując się przy tym siecią starannie splecionych retrospekcji. Z każdą informacją, którą rzuca nam Alan Moore, zdajemy sobie sprawę z drobinek człowieczeństwa, które umierają w Jonie Ostermanie: oglądanie śmierci tysięcy ludzi w Wietnamie (w tym ciężarnej kobiety, śmierci której mógł zapobiec), starzenie się bliskich, w czasie gdy on pozostaje niezmienny, utrata ukochanych osób... Manhattan stanowi ciekawe studium tego, co prezentuje sobą istota jeszcze nie w pełni nieludzka, a już z pewnością nie człowiecza. O ile Tkacz czy Ummon nigdy nie myśleli tak jak klasyczny przedstawiciel homo sapiens, o tyle Jon kiedyś faktycznie ten gatunek reprezentował.

Chyba jedyna postać na liście, która wykorzystała swój potencjał, tzn. ostatecznie zdecydowała się nie interweniować w sprawy ludzi, pozostawiając ich samym sobie. Jon w swoim geniuszu zdawał sobie bowiem sprawę z tego, że stanowi zagrożenie dla świata - chociaż początkowo chciał go zmienić na lepsze, zbawić. 

Postać na tyle kultowa, iż twórcy Saints Row IV postanowili uhonorować ją wydaniem specjalnej skórki do dildo dostępnego w grze jako broń. Ciekaw jestem co na to Moore, naprawdę jestem ciekaw... Dodatkowo - odwieczna zagadka - czemu ludzie tak bardzo zwracają uwagę na jego niebieskiego fajfusa? Gdybym ja władał boską mocą, rozkładał materię na atomy, widział przeszłość i przyszłość, a w dodatku był nieśmiertelny też raczej nie zaprzątałbym sobie głowy zakładaniem gaci. 

3. Azathoth. Między innymi: Whisperer in the Dark, The Dreams in the Witch House,  H.P. Lovecraft.


No i przechodzimy do konkretów. Bądźmy szczerzy, w takim zestawieniu nie mogło zabraknąć któregoś z Wielkich Przedwiecznych czy Bogów Zewnętrznych. I chociaż w zasadzie wszyscy są z grubsza nieludzcy i niepojęci (no, może nie licząc Nyarlathotepa, który z racji pełnionej przez siebie funkcji stanowi coś w rodzaju "łącznika" Przedwiecznych i ludzi) zdecydowałem się wrzucić na listę właśnie Azathotha. Bo co może być lepszego, od bezmyślnego, splątanego chaosu nuklearnego? 

Azathoth to właśnie taki paradoks - środek wszechświata, chaos, który myśli, chociaż tak naprawdę jego inteligencja porównywana jest do stopnia tej posiadanej przez idiotę. Stąd też jego przydomek (jeden z wielu) - Ślepy Bóg Idiota. Z drugiej jednak strony, można nadinterpretować jego miano. Bardzo logicznym byłoby wyjaśnienie, biorąc pod uwagę styl Lovecrafta, iż bóg ten pozostaje na tak dziwacznym poziomie intelektualnym, myśli kategoriami tak nieludzkimi, że jest zwyczajnie niepojęty dla śmiesznych, ludzkich istotek. . 

Jego kreacja jest jeszcze bardziej ciekawa, jeśli weźmie się pod uwagę tło, w jakim najczęściej występuje. Świetnym przykładem będzie The Lurker in the Treshold. Tam Azathotha widzimy z perspektywy człowieka, małej istotki, nic nie znaczącej z perspektywy wszechświata. Bóg, bezkształtna plątanina mackowatego chaosu, otoczona bandą bezmyślnych Pomniejszych Bożków wygrywających na swych fletniach muzykę, od której można oszaleć - to dzięki temu doskonale zarysowanemu tłu tak naprawdę zachwycamy się wizerunkiem Azathotha. 

4. Bóg - Imperator Diuny. Bóg Imperator Diuny, Frank Herbert.


Kolejny spośród ludzi, którzy stali się czymś więcej. W tym przypadku nie ma jednak mowy o... przypadku. Leto II poświęcił swoje człowieczeństwo dla swojego ludu, planety, rodu i zrobił to celowo. Zapoczątkował rządy, które trwały ponad trzy tysiące lat, a w między czasie niemalże stał się Bogiem, stając się hybrydą człowieka i czerwia, znanej chyba wszystkim istotki rozmiarów kilku jumbo jetów, zamieszkującej pustynną planetę Diunę. Herbert wykorzystał jego odczłowieczenie jako punkt wyjścia do poprowadzenia fabuły w stronę historii o polityce, miłości i człowieczeństwie. Brzmi ckliwie? Może. Ale wychodzi wzruszająco i w tonie poprzednich tomów. Znakomity przykład istoty, która za chęć sięgnięcia po nieśmiertelność zapłaciła najwyższą cenę. Dla wszystkich obawiających się spoilerów - nie, nie chodzi tu wcale o życie. 

Postać ta zajmuje szczególne miejsce na tej liście. To za jej sprawą, czytając Boga Imperatora Diuny, prawie poryczałem się jak dzieciak. Jednocześnie była to jedna z ostatnich książek, które tak mnie poruszyły, niewątpliwie najlepsza odsłona serii stawiana na piedestale tuż obok części pierwszej. 

5. Ummon. Hyperion, Dan Simmons. 


Długo zastanawiałem się, która postać z książki Dana Simmonsa powinna pojawić się na liście. Po głowie chodził mi jeszcze świetny, zabójczy i tajemniczy Shrike (przez naszych rodzimych tłumaczy w niezbadany sposób ochrzczony Chyżwarem), ale zdecydowałem się na Ummona, drugiego poetę na liście. 

Ummon, Sztuczna Inteligencja zamieszkująca wirtualną rzeczywistość zwaną Technocentrum, swoje imię zapożyczył od chińskiego mistrza Zen. Największy spośród filozofów swojej "rasy" doszedł do wniosku, że najlepiej będzie swoje myśli formułować w koany.

Serio, ktoś kto chciałby orientować się w dialogu, który bohaterowie prowadzą z Ummonem, musiałby być geniuszem Zen. Z jednej strony daje to czytelnikowi mnóstwo zabawy, a każda próba odczytania filozoficznego bełkotu Sztucznej Inteligencji często nagradza okruszkami faktycznej wiedzy, ale tak czy siak dziękuję Simmonsowi, za to, że w którymś momencie tłumaczy wszystko po ludzku, przez dialogi postaci, czy nawiązania do wywodów Ummona. 

W którymś momencie Simmons wydaje się sugerować czytelnikowi, że Ummon ginie, a wirtualny obszar który zajmuje Technocentrum rozbrzmiewa jego krzykiem. Ja tego nie kupiłem. Wiecie czemu? Bo jak już się pozna tego sukinsyna, staje się jasne, że nie krzyczałby, tylko śmiał się ze swoich oprawców. 

Dlatego zasłużył na miejsce na tej liście. 

6. Outsider. Dishonored. 


Bo czym byłby ten wpis, bez przykładu z gier komputerowych? Outsider kojarzy mi się z Sandmanem, z tą jednak różnicą, że Morpheusa czytelnicy komiksu mieli okazję poznać właśnie od ludzkiej strony.

Outsider jest nieodgadniony. Towarzyszy przygodzie bohatera,
obdarowuje go swoją mocą i wykazuje wyraźnie, iż jest nim zainteresowany. Nie wchodzi mu jednak w drogę (chyba, że uzna się za wchodzenie w drogę to, że Outsider rozdaje swoje moce na prawo i lewo, tak więc często trafiają one w ręce wrogów Corvo Attano, głównego bohatera), nie ocenia, a jedynie podsumowuje jego działania, stanowiąc rodzaj archiwum naszych dokonań. Włada Pustką, światem, do którego często trafia główny bohater produkcji, a jego działania wskazują, że jest (w mniejszym, lub większym stopniu) bogiem, pomimo tego, iż zachowuje względnie ludzką postać. 

Najciekawszą interpretacją jego postaci jest ta, która mówi o tym, jakoby był połączoną świadomością wielorybów, które pełnią w grze funkcję mocno mistycznych istot, z których istot tworzy się amulety, fetysze i inne czarnomagiczne duperele. Wspomina się również, że może być jedną z pierwszych tych istot. 

Podobnych istot jest więcej. Natrafić na nie można w wielu filmach, książkach, komiksach, grach. Intelekt z Obliviona (noo, dobra, to był wyjątkowo upośledzony niepojęty stwór, ale to wina scenarzysty), Bestie Boże ze Zbieracza Burz Kossakowskiej, Bóg z Mrocznych Materii Pullmana czy mangi Angel Sanctuary. Kiedy traficie już na podobną postać, warto na moment zatrzymać się, przemyśleć, czy jej wizerunek jest spójny i dobrze opisany, a jeśli istotnie tak jest - docenić jej stwórcę.