czwartek, 30 lipca 2015

Penny Dreadful - jaki piękny kamp!

Penny Dreadful ( znany  polskim widzom jako „Dom grozy” - to tłumaczenie pozwolę sobie zostawić bez komentarza) to serial, który swoim pierwszym sezonem zdobył uznanie dość szerokiego grona odbiorców. Produkcja odwołująca się do tytularnych powiastek groszowych wydawanych w XIX wiecznej Anglii nawiązujedo nich klimatem, proponując widzowi  krwawą, atmosferyczną rozrywkę utrzymaną w estetyce kiczu i groteski. Serial, czerpiący garściami z literackich pierwowzorów, a także z klasyki horroru w ogóle, niedawno zamknął swój drugi sezon. Jest to doskonały moment, by zadać sobie pytanie – czy Penny Dreadful udało się utrzymać poziom znany z pierwszej części serii?
 
Ostatnie odcinki premierowego sezonu produkcji pozostawiły bohaterów niepewnymi odniesionego przez siebie zwycięstwa: chociaż pokonali oni siły ciemności, które czyhały na Vanessę Ives, nie było jasne czy nie jest to zwycięstwo krótkotrwałe. Już pierwszy odcinek otwierający fabułę sezonu drugiego uświadamia widzowi, iż obawy te bynajmniej nie były bezpodstawne. Na drodze Vanessy, Ethana, Victora i Sambene stają tym razem wiedźmy oraz upadły, któremu zaprzedały  dusze, stanowiący zagrożenie zdecydowanie większe niż odpowiadający za porwanie Miny Master. 
 
 
Twórcy serialu zdecydowali się w bardzo dobry sposób rozwiązać problem wprowadzenia do Penny Dreadful kolejnych antagonistów, wykorzystując w tym celu postaciepojawiające się już w pierwszym sezonie, a które miały na niego niewielki lub zupełnie marginalny wpływ. Dość ciekawym jest również fakt, iż obie postacie o których jest tutaj mowa zostają w nowej serii przedstawione w zupełnie odmiennym świetle niż miało to miejsce wcześniej: Madame Kali ewoluuje z niegroźnej spirytystki do roli, w której nikt z widzów raczej nie spodziewał się jej ujrzeć, a wskrzeszona przez Victora Brona odbywa znamienny w skutkach rytuał przejścia, będący najpewniej osią fabuły nadchodzącego, trzeciego już sezonu. Postacie te dzielą również inne podobieństwo: każda z nich pcha do przodu dwa główne wątki. Madame Kali swoimi machinacjami wiąże ze sobą umysł sir Malcolma, tropiąc Vanessę po to, by zmusić ją do konfrontacji ze swym mrocznym mistrzem, Brona natomiast staje się narzędziem do doskonalszego poznania Victora, a także zapętlenia jego historii z tą i związaną z zepchniętym na margines produkcji Dorianem Grayem. 
 
Bogactwo treści, chociaż w teorii powinno świadczyć o pomyśle scenarzystów na fabułę, jest również głównym problemem serialu. Biorąc pod uwagę dość krótką formę Penny Dreadful (każdy sezon posiada zaledwie 10 odcinków) i liczbę bohaterów (z tych najważniejszych wymienić należy Vanessę, sir Malcolma, Ethana, Victora, Doriana, a także Bronę, Sambene, Monstrum i samych antagonistów), okazuje się, iż dla każdej postaci przeznaczono zaledwie kilkanaście do kilkudziesięciu minut  serialu. Jest to dosyć problematyczne, szczególnie, iż Penny Dreadful to w tej samej mierze historia o relacjach, co horror o pokonywaniu potwornego plugastwa czającego się w mrokach Londynu. Dlatego też dość bolesny jest fakt, iż niemalże do samego końca historia Doriana (podobnie jak w pierwszym sezonie) praktycznie nie ma wpływu na to, co dzieje się z głównym tokiem fabuły. O wiele gorzej zostaje tym razem potraktowany Sambene, którego wątek zostaje brutalnie rozwiązany z – ciężko znaleźć inny powód – braku pomysłu na przedstawienie historii postaci i zainteresowanie nią widza. Warto przypomnieć, iż Sambene pojawiał się z początku na plakatach produkcji, co zapowiadało jego niepośledni wpływ na całość opowieści. Jakby tego było mało, zakończenie drugiego sezonu produkcji rozrzuca bohaterów po całym świecie, co sugeruje, iż kolejny może być jeszcze bardziej chaotyczny i niespójny, jeśli chodzi o łączenie wątków głównych postaci w całość. 
 
Mimo natłoku tak różnych historii, które opowiada Penny Dreadful, skupiając się na życiowych dramatach każdego z bohaterów, należy oddać twórcom to, iż poradzili sobie nie tylko z dalszym rozwinięciem ich przeszłości, ale również pchnięciem do przodu ich fabuły. Doskonałym tego przykladem jest Vanessa Ives, której wcześniejsze losy poznaje widz w bodaj najlepszym odcinku drugiego sezonu, zdradzającym tajemnicę tego, skąd wzięły się jej czarnomagiczne zdolności. W późniejszych odcinkach panna Ives przechodzi jednak zdecydowanie mroczniejszą metamorfozę. Wiedzie ją nie tylko chęć zemsty, ale i ostateczna akceptacja swojej roli w świecie, stając się tym samym postacią zupełnie inną od tej, którą widz znał z pierwszych odcinków „Domu grozy”. Niemałym wyczynem jest to, iż podobny zabieg udał się w przypadku niemalże każdej postaci. 
 
 
Od strony aktorskiej Penny Dreadful nadal nie rozczarowuje. Widocznym jest, że aktorzy jeszcze bardziej weszli w swoje role, tworząc postacie złożone i wielowymiarowe. Wyróżnić należy tu niezastąpioną Evę Green, świetnego Timothy Daltona oraz zaskakująco dobrego Harry’ego Treadaway’a, który w roli Victora von Frankenstaina wypada jeszcze lepiej niż w sezonie pierwszym. Należy jednak przyznać, że nie wszystkim do gustu przypadnie charakterystyczny styl odgrywania postaci; Penny Dreadful jest tym razem jeszcze bardziej teatralne. I chociaż aktorzy robią, co mogą, niektóre sceny przekraczają granice kiczu lub ocierają się o  śmieszności, gdyż dialogi, chociaż świetnie pasują do ogólnej atmosfery serialu, są zwyczajnie zbyt sztuczne i nienaturalne, by nawet najlepsi aktorzy mogli sobie z nimi poradzić.
 
Można powiedzieć, iż w tym właśnie tkwi piękno Penny Dreadful oraz źródło jego sukcesu – to jeden z tych seriali, które trzeba akceptować od a do z, razem z wszystkimi jego przywarami i wadami. Jedno jest pewne: nikt, komu podobał się sezon pierwszy produkcji nie będzie rozczarowany tym, co dzieje się w drugim. Zachęceni sukcesem serialu włodarze z Showtime pozwalają sobie na przekroczenie kolejnych granic, które z pewnością docenią fani. Oznacza to mniej więcej tyle, iż nowe odcinki „Domu grozy” są jeszcze bardziej krwawe, brutalne i bezpardonowe, a kampowa stylistyka jeszcze wyraźniej zarysowana – wystarczy wspomnieć o lalkach wypełnionych ludzkimi organami czy składaniu ofiar z niemowląt, by czytelnik miał pogląd na to, czego spodziewać się po zamkniętym niedawno sezonie.
 
W świetle wyżej przytoczonych argumentów świadczących o brutalizacji serialu oraz przez wzgląd na jego ogólną naturę (tj. próbę redefiniowania klasycznych opowieści grozy) pozytywnie zaskakuje fakt, iż serial nie popada w tony autoironiczne. Pomimo dużej dawki absurdu, nie pozwala on odbiorcyi na to, by nie traktować go poważnie: dramaty spotykające głównych bohaterów są przytłaczające i mroczne, a finał sezonu na pewno wywoła rozgoryczenie w co wrażliwszych widzach. Bez wątpienia świadczy to o kunszcie scenarzystów, którym udało się stworzyć z tak pomieszanych tropów opowieść spójną, a przy tym depresyjną. O ile w sezonie pierwszym można było znaleźć w Penny Dreadful postacie, które stanowiły pewien kontrapunkt względem mrocznego świata przedstawionego, o tyle w sezonie drugim każdy z bohaterów zdaje się być przez ów światwchłanianym, asymilowany; na samym końcu nie można odnaleźć nikogo, kogo moralność nie byłaby zbrukana. 
 
Nie można ukrywać tego, że serial Penny Dreadful nie będzie produkcją dla każdego – stworzony jako wariacja na temat mooreowskiej Ligii Niezwykłych Dżentelmenów, utrzymany w mrocznym, krwawym i depresyjnym klimacie, obfitujący w bezpardonowe sceny seksu i gore, z całą pewnością odstraszy co wrażliwszych widzów. Z drugiej strony nie można mieć wątpliwości, że nowy sezon trafi do fanów poprzedniego, a może nawet przyciągnie przed telewizory nowych odbiorców; w szczególności tych, którym w ostatnim czasie (po zakończeniu najnowszego sezonu AHS) brakuje ciekawych i nowatorskich seriali grozy.