piątek, 22 sierpnia 2014

Gdzie jest Jessica Hyde?


Nie wiem w czym tkwi przyczyna takiego stanu rzeczy, ale od jakiegoś czasu wydaje mi się, że seriale brytyjskie są dziwnie niedoceniane przez szeroką rzeszę odbiorców. Owszem, istnieją wyjątki, takie jak Sherlock czy Doctor Who, które zna i ceni sobie (z nie do końca jasnych dla mnie względów) cały świat. Obok tych tytułów istnieje jednak masa produkcji, które nie rozbijają się większym echem w popkulturowym światku. I tu za świetny przykład może posłużyć Utopia, której drugi sezon niedawno dobiegł końca.


Każdy, kto prześlęczał w internecie swoje, wie co jest najlepsze we wszelkich miejskich legendach czy teoriach spiskowych. Te najdokładniej napisane, rozwinięte przez dziesiątki umysłów, które przez lata dodawały do nich swoje cegiełki, są szalenie wiarygodne - i w tym tkwi ich siła. Opierają się na kilku prawdziwych, często z pozoru niewiarygodnych zdarzeniach, które skrzętnie obudowano mitem. Miedzy innymi dlatego znajdują wielu zwolenników.

Na tym utartym schemacie linię fabularną buduje Utopia, serial niezwykły z więcej niż jednego względu. Opowiada on historię kilku nieznanych sobie z początku osób, które łączy fascynacja tajemniczym Utopia Manuscript, "nowelą graficzną", czy też, jak kto woli, komiksem, dookoła którego urosła sporych rozmiarów legenda. Bardzo szybko okazuje się, że teoria spiskowa jest zdecydowanie bardziej realna, niż jej odbiorcy by sobie tego życzyli...

Perypetie (cóż, to nienajlepsze określenie walki na śmierć i życie z psychopatycznymi agentami megakorporacji) Wilsona, Iana, Granta, Becky i Jess Hyde w pierwszym sezonie doprowadziły ich do zatrzymania firmy, którym głównym celem było - w dużym skrócie - wysterylizowanie większej części ludzkości w ramach walki z przeludnieniem. Mówi się, że każdą dobrą historię da się streścić w jednym zdaniu - nie do końca jest to jednak prawda. Na wyżej podanym przykładzie można łatwo zaobserwować, jak krzywdzące jest podobne stwierdzenie. Fabuła pierwszego sezonu to bowiem mieszanka obfitująca w zwroty akcji, których nie da się ująć w tak dużym skrócie. Jest to najpewniej przyczyną krótkiej formy - każdy sezon serialu składa się zaledwie z sześciu odcinków. Miedzy innymi dlatego akcja pilota pierwszego sezonu gna przed siebie w obłędnym tempie - ledwie poznajemy psychopatycznych morderców, którzy działają na zlecenie tajnej, pozarządowej organizacji, a już ich czujne oko pad na naszych bohaterów. Ledwie poznajemy bohaterów, a już wplątują się oni w sytuację, z której ucieczka to jedyna możliwa droga wyjścia.



Ostatecznie udaje im się pokonać Sieć, chociaż nie bez ofiar - na koniec sezonu bohaterowie są zaszczutymi, zastraszonymi strzępami człowieka, nie mogącymi liczyć na przychylność swoich dawnych przyjaciół czy nawet rodziny. Co gorsza, Jessica Hyde wpada w ręce Mr. Rabbit'a, nemesis które stoi na czele Sieci, a którego tożsamość została zaszyfrowana i ukryta w drugiej części Utopi, dookoła której kręciła się fabuła pierwszego sezonu. Jakby tego było mało, Wilson Wilson ostatecznie zmienia "stronę", chociaż nie wiąże się to z bezpośrednią zdradą swoich przyjaciół. Kryzys nie zostaje więc zażegnany, a jedynie odsunięty w czasie. Sieć cały czas dział, czekając na dobry moment, by ponownie spróbować wypuścić na świat wirus - Janusa.

Skupmy się jednak na drugim sezonie, którego emisja niedawno dobiegła końca.

Odcinek pilotażowy jest na tyle nietypowy, że warto poświęcić mu trochę miejsca - jest to bowiem retrospekcja, która przybliża widzowi początki Sieci. Opowiada historię Phillipa Carvela, ojca Janusa. Odbiorca ma szansę przypomnieć sobie jaka idea przyświecała naukowcowi, który przecież nie był najgorszym z ludzi, a który stworzył wirus mogący przynieść zagładę ludzkości, torturował swoje dziecko, ostatecznie doprowadzając do osierocenia zarówno swego syna (Arby'ego) oraz córki (wspomnianej wyżej Jess). Na tym etapie można z łatwością przypomnieć sobie również to, co stanowi jeden z najmocniejszych punktów serialu - motywację Głównych Złych.

Widzicie, to nie jest tak, że Sieć z czystej, niepohamowanej nienawiści chce wymordować ludzkość. Ich cel to uratowanie jej. Jak wszyscy fanatycy, są zwolennikami większego dobra. Zabijanie dzieci, torturowanie, porwania, zastraszenia - nic nie stoi poniżej ich godności, jeśli przyświeca im nadrzędny cel. W przypadku korporacji zarządzanej przez Mr. Rabbit'a jest to chęć ocalenia Ziemi przed przeludnieniem, które według wielu prognoz może się w następnych latach stać poważnym problemem. Po prześledzeniu pierwszego odcinka jasnym jest również to, dlaczego Carvel ostatecznie zdecydował się "ulepszyć" swego wirusa. Dookoła tego, w jaki sposób naukowiec zmodyfikował Janusa będzie kręciła się fabuła całego drugiego sezonu.

Który, powiedzmy sobie szczerze, nie zaskakuje nas niczym nowym. Po obejrzeniu pierwszego sezonu znamy bowiem wszystkie osoby dramatu. Są one poprowadzone na tyle wiarygodnie, iż możemy zaufać, iż będą zachowywały się w pewien określony sposób. Skutkiem tego już po drugim odcinku wiemy, w jaki sposób będą toczyć się losy ludzi, którzy ośmielili się wejść w drogę sieci: Pietre, dawny zabójca ze spapranym dzieciństwem, pracujący przedtem dla wspomnianej wcześniej organizacji, stara się budować rodzinę i cieszyć normalnością, której natura tak naprawdę mu umyka. Ian wraca do pracy w biurze, w której absolutnie nie może się odnaleźć. Becky nie radzi sobie ze chorobą genetyczną, która coraz bardziej ją dogania, a Grant nie może znieść przymusowego odizolowania. Widz wie, jak sytuacja ta będzie rozwiązana: może przecież przypuszczać, że Jess Hyde jest zbyt dobra, by długo tkwić w szponach Sieci, Becky nadal będzie postępować jak osoba, której nie zostało wiele życia, Ian będzie tkwił w rozdarciu pomiędzy jedną i drugą kobietą, a także pomiędzy chęcią toczenia spokojnego życia i ciągłego napływu adrenaliny, Grant będzie na tyle nieobliczalny, że wpędzi całą drużynę w tarapaty, a Pietre... Pietre będzie się starał pozabijać wszystkich tych, którzy wejdą mu w drogę, nawet, jeśli będą to jego niedawni sojusznicy. 

Nie oznacza to jednak, że drugi sezon Utopi to zły produkt! Już sam fakt, że jest do bólu konsekwentny (na co nie potrafili się zdobyć twórcy Hemlock Grove) dowodzi jakości tej produkcji. Obserwowanie tego, jak postępują bohaterowie, których psychologię do pewnego stopnia już znamy, jest nie mniej ciekawe, szczególnie, że twórcy nie spoczęli na laurach i wrzucili do całej tej mieszanki postać, której chyba nikt nie spodziewał się zobaczyć. Szalony staruszek, którego tożsamość dość krótko pozostaje w ukryciu, stanowi tak naprawdę doskonały punkt zapalny, szczególnie, że w zasadzie każdy bohater ma w stosunku do jego przeszłych grzechów mocno mieszane uczucia. Również kwestia poczynań Sieci może zaskoczyć - nie wszyscy członkowie drużyny znają bowiem tożsamość Mr. Rabbita, niektórzy dają się mu więc wodzić za nos, a inni wręcz przeciwnie: zaczynają z nim współpracować. Wilson Wilson ze swoją zmianą ideologii, która wpływa na całą jego osobowość i zmusza do czynów, których wcześniej nigdy by się nie dopuścił, jest tego swietnym przykładem i niewątpliwą ozdobą Utopii. W sezonie drugim stawka, o którą toczy się gra jest jeszcze większa, gdyż bardzo szybko okazuje się, jak morderczy może być Janus, oraz jak straszliwe mogą być konsekwencje tego, że Sieć chce wypuścić go w świat bez uprzedniego rozszyfrowania modyfikacji, którą Carvel w nim zawarł.

Nie da się jednak przewidzieć zmian, które zachodzą wśród przeciwników Iana i reszty ekipy. Ci, których los był na przekór przesądzony, okazują się często ludźmi, którzy w wyniku zbiegu złych okoliczności splątali się z Siecią, a którzy wprost marzą o tym, by od niej uciec. Dawni przeciwnicy przemieniają się w sprzymierzeńców... I odwrotnie. Nie sposób się również domyślić kto odpadnie z gry toczonej pomiędzy Siecią a Ianem, Becky, Jessicą, Grantem i Pietre. Jasnym jest tylko to, że nie wszyscy dotrwają do finiszu, tym bardziej, że w sezonie drugim trupy ścielą się równie gęsto, co w pierwszej Utopii. 

Od strony techniczne produkcja również nie rozczarowuje. Charakterystyczne, bardzo nasycone barwy, mocne, podkreślające nastrój oświetlenie - widzowie sezonu pierwszego wiedzą o czym mówię. Również sposób pracy kamery dowodzi umiejętności reżyserów, Marca Mundane'a i Sama Donovana: jeśli nie bezpośrednio ich kunsztu, to na pewno umiejętności wystarczających, by w odpowiedni sposób zarysować klimat produkcji. Utopia jest piękna: w ten specyficzny, nieco neonowy, jaskrawy sposób. Jest to serial, który od sezonu pierwszego utrzymany jest w jednolitej estetyce, którą nie sposób pomylić z żadną inną serią telewizyjną. Bardzo podobnie sprawa ma się z muzyką, która doskonale współgra z obrazem, najczęściej budując napięcie, lub wręcz przeciwnie, rozładowując już nagromadzone. Nie trzeba dodawać, że przez czas który minął od nakręcenia pierwszego sezonu, aktorzy nie zapomnieli jak grać - nie wypadli ze swych ról. I tak Dugdale nadal jest irytująco przerażony w swym zaaferowaniu, Jessica uwodzicielsko odmienna a Pietre przerażająco nieludzki. Aktorzy radzą sobie na tyle dobrze, że każda kolejna scena w której pomiędzy postaciami zachodzi interakcja, nawiązuje się dłuższy dialog, to kulturalna uczta dla wszystkich  tych, którzy cenią sobie aktorstwo na wysokim poziomie. 



Całość drugiego sezonu, co zostało wspomniane wcześniej, to zaledwie sześć odcinków, z których jeden jest retrospekcją. Ma to niewątpliwe plusy. Takie ograniczenie sprawia, że akcja Utopii jest naprawdę wartka, a ponadto oglądanie kolejnych sezonów raczej nie znudzi widzów, którzy nie chcą marnować czasu na "tasiemce". Nawet, gdyby Utopia była ciągnięta przez następne dwa, trzy sezony, liczbą odcinków nie odbiegałaby od jednego czy dwóch sezonów co bardziej standardowych produkcji, takich jak Dexter czy Supernatural. Pytanie tylko, czy twórcy nie zamierzają przeciągać rozwiązania akcji w nieskończoność, na czym z pewnością serial by ucierpiał. Jak na razie wątek walki z ogromną, demonizowaną (chociaż wiedzioną dość poprawną ideą) Siecią jeszcze się nie zestarzał i nadal można wiele z niego wyciągnąć - nie jest to jednak materiał, który można by wykorzystywać przez następne pięć czy sześć serii. 

P.S: Dla ciekawskich - fragment kampanii reklamowej drugiego sezonu Utopii. Sieć czuwa, Sieć patrzy!