sobota, 19 października 2013

"Boże, czy ty to widzisz?!"

O płci kulturowej już trochę pisałem w tekście Psychobełkot, wtedy jednak zupełnie nie zdawałem sobie sprawy z powagi sytuacji. Traktowałem całą "ideologię gender" jako kolejny nurt badań socjologicznych, takich, w których każdy znajdzie coś dla siebie - i rozsądny człowiek i wojująca feministka. Niestety, nie wiedziałem wtedy, jak poważne konsekwencje może mieć obcowanie z wyżej wspomnianym nurtem myśli socjologicznej, nie zdawałem sobie również sprawy z tego, iż powiązane z nią osoby popierają pedofilię, ba! Wręcz namawiają niewinnych księży do tego, by pieprzyli nieletnich. 



Pierwszą wypowiedź arcybiskupa Michalika  starałem się zignorować, bo chciałem sprowadzić ilość podobnych tematów na tym blogu do minimum, bo to jednak strona głównie o kulturze, bo sprawy społeczne odkładam na potem, bo ileż kurwa można pisać o pedofilii w kościele, w końcu, bo Michalik wytłumaczył się ze swoich słów i przeprosił.



No, skoro przeprosił, to niech tak będzie, prawda? Zresztą, tekst cytowany we Frondzie czy innym szmatławcu to najczęściej wyrwane z kontekstu zdanie, które brzmi tak, a nie inaczej, więc może faktycznie trochę prawdy tkwi w tym, że ksiądz popełnił - jak to potem tłumaczono - zwyczajny lapsus językowy, że wypowiedział zwyczajny skrót myślowy. Bo, bądźmy poważni, jaki dorosły, porządny człowiek starałby się tłumaczyć pedofilię w kościele tym, że złośliwe, podstępny i zdeprawowane dzieciaki wciągają w seks bogu ducha winnych, porządnych ludzi? 



Sytuacja zaczyna wyglądać inaczej, kiedy taki lapsus językowy pojawia się po raz wtóry, w dodatku w tak krótkim czasie. Tym razem oberwało się ideologii gender i feministkom, których postawy wyraźnie godzą w kościół, w jego kult tradycji. 



Kult tradycji to jedno, zacofanie - drugie. Bo pomijając idiotyzmy, które padają z ust księdza (te skomentowały już przeróżne strony internetowe), trzeba zastanowić się nad tym,jak to jest, że po jednej wyjątkowo niefortunnej wypowiedzi nie przerobić z arcybiskupem Michalikiem podstaw PR i retoryki (które to, nawiasem mówiąc, dobry ksiądz powinien mieć w małym palcu). Nie wiem, czy arcybiskupi mają w zwyczaju spisywać swe przemówienia, ale może warto, w kilka dni po sporej gafie, zatrudnić kogoś, kto wyciąłby z nich syf, do którego z całą pewnością, zresztą nie bez powodu, przyczepią się dziennikarze? 



Poszukiwanie na siłę osób winnych takiemu, a nie innemu stanowi rzeczy nie wpływa zbyt dobrze na wizerunek Kościoła jako instytucji, tym bardziej, gdy wypowiada je ktoś wysoko postawiony w jego hierarchii. O tym, że pedofilia dotyczy niewielkiego procenta księży, o tym, że to margines sztucznie nagłośniony przez media, o tym, że należy skupić się na czynnikach, które do takiego stanu rzeczy doprowadziły - słyszy się w mediach od jakiegoś czasu. Nie obiło mi się jednak o uszy, by jakiś ksiądz najzwyczajniej w świecie, po ludzku, przyznał się do tego, że podobny problem faktycznie dotyka Kościoła rzymskokatolickiego, a wydaje mi się, że podobna deklaracja zostałaby przyjęta przez ciemny lud bardziej przychylnie, niż zrzucanie winy księży - pedofilów na rodziców, nauczycieli, feministki, służbę zdrowia, pisarzy - amatorów i diabli wiedzą kogo jeszcze. 



Tradycję, jak wiadomo, porzucić jest ciężko. Nie wiadomo, jakie skutki dla Kościoła miałoby np. zniesienie krytykowanego przez wiele środowisk celibatu. Z drugiej strony, czasy się zmieniają, zmienia się świat, a Kościół, trwając w niezmienionej, w wielu sprawach wyraźnie zacofanej formie, niedługo może pozostać w tyle i całkowicie stracić szansę na dotarcie do ludzi młodych. Patrząc na środowisko, w którym się obracam, mogę stwierdzić, że za kryzys wiary odpowiada nie zdeaktualizowanie się prawd zawartych w Piśmie Świętym, a właśnie to, jak postrzegany jest Kościół. I nic nie zmienia to, że gdzieś tam w Nowym Testamencie ktoś sprytny zanotował, że kapłani będą pokazywać prawidłową drogę, sami z niej zbaczając. Społeczeństwo potrzebuje wzorów - nikt już nie uzna za wzorzec kogoś, kto mówi o małżeństwie, seksie i rodzinie, nie mając na ten bladego pojęcia. 



Wracając do sedna sprawy - jest jak jest. Można przez 20 lat wmawiać facetowi, że celibat jest spoko, ale kiedyś w końcu ręka przestaje wystarczać. Ja z kolei jestem w stanie dać sobie uciąć swoją za to, że gdyby księża mogli zakładać rodziny, problem pedofilii i homoseksualizmu wśród księży zmalałby nagle, lub przynajmniej zaczął wyglądać na taki, jakim faktycznie jest - jak margines, a nie tendencja. Tymczasem, warto pamiętać, że niezależnie od czynników, które wpływają na zwiększenie akceptacji społeczeństwa dla pedofilii (co swojego czasu starały się osiągnąć jednostki kultywujace ideologię gender) winę za wykorzystywanie nieletniego ponosi tylko jeden skurwysyn - pedofil. 



Za przerobienie obrazoburczej okładki na szkic dziękuję Arsh!