czwartek, 15 maja 2014

H. R. Giger - człowiek, który ukradł kinematografii Lovecrafta

To raczej przykra sytuacja - umarł akurat wtedy, kiedy nieco bardziej zacząłem się interesować jego twórczością. Na potrzeby przygotowywanej pracy licencjackiej zmuszony byłem (chociaż nie był to dla mnie szczególnie przykry obowiązek) zapoznać się nieco szerzej z dorobkiem H. R. Gigera, głównie z perspektywy ewentualnych Lovecraftowskich inspiracji. Wnioski do których doszedłem były raczej niepokojące, choć nie tak straszne jak te tytułowe. Obawiam się również, że dla kogoś, kto pilnie śledzi wszelkie ekranizacje Lovecrafta mogły okazać się również... Oczywiste.


Kiedy kilka lat temu Guillermo Del Toro zapowiedział chęć zrealizowania ekranizacji W górach szaleństwa, nie mogłem pohamować swojej radości, podobnie, jak przypuszczam, nie mogło jej pohamować liczne grono fanów Samotnika. Del Toro udowadnia każdym swoim filmem, iż w tworzeniu specyficznego klimatu charakterystycznego dla weird fiction ma się całkiem dobrze - gorzej bywa ze scenariuszami, ale tutaj nie miałby przecież wiele możliwości, by opowiadanie zepsuć. W górach szaleństwa miało szansę przełamać złą passę ekranizacji Lovecrafta - jak zapewne wszyscy wiedzą, nie istnieje zbyt wiele dobrych produkcji opartych na prozie ojca weird fiction. Duży, Hollywoodzki projekt mógł w tej materii wiele zmienić, jak się jednak szybko okazało dogadanie się z Universalem było niemożliwe, ze względu na to, iż Del Toro obstawał (zresztą bardzo słusznie) przy kategorii R, która odcina od filmu dużą grupę widzów, tj. młodzież. Ostatecznie jednak, to nie brak funduszy i akceptacji ze strony wytwórni zadecydował o porzuceniu W górach szaleństwa, a nadchodząca premiera innego filmu - Prometeusza.

Ciężko jest powiedzieć, jak duży jest Lovecrafta w Obcym i Prometeuszu. Faktem jest jednak to, że projekt kultowego dziś potwora powstał w oparciu o dzieło Gigera, noszące bardzo wiele znaczący tytuł: Necronomicon. Nie śmiem sugerować, że Lovecraft stanowił jedyne źródło inspiracji dla twórcy tak genialnego jak Giger, nie mniej jednak Cień z Providence z pewnością odcisnął swoje piętno na postaci ksenomorfa jak i również - jak się potem okazało - na całym uniwersum filmowym Ridleya Scotta. 



Kwadrylogia Scotta to w moim przekonaniu jeden z najlepszych cyklów filmowych odwołujących się do Lovecrafta - bo przecież tak niesamowicie bliski jego założeniom w kwestii budowania napięcia i horroru kosmicznego w ogóle. W Obcych, jak i większości „wielkich tekstów” Lovecrafta, lęk budzi nikła rola człowieka w dziejach wszechświata. I w jednym, i w drugim przypadku bohaterowie, przedstawiciele ludzkiej cywilizacji, muszą się zmierzyć z czymś, co znacznie przerasta ich możliwości – sam ksenomorf, Obcy, nie byłby tak przerażający, gdyby nie jego, pokrewna z człowieczą, geneza. Zarówno jedna i druga rasa, jak okazuje się w Prometeuszu, są gatunkami sztucznie stworzonymi przez istoty znacznie od nich – wydawałoby się – potężniejsze. To tutaj zarysowuje się główne podobieństwo najnowszego filmu Ridleya Scotta oraz W górach szaleństwa, w którym Lovecraft pisze:

(…) budowniczowie miasta byli mądrzy i starzy, ich ślady odciśnięte były w skałach pochodzących z czasów, gdy prawdziwie ziemskie życie nie wybiło się jeszcze nad poziom komórkowych zlepków… z czasów, gdy prawdziwie ziemskie życie jeszcze zgoła nie istniało! Oni właśnie oni to życie stworzyli i ujarzmili, właśnie o nich opowiadają stare mity, o których z trwogą wspomina się w Necronomiconie, Rękopisach Pnakotycznych i innych tego typu źródłach.1

Oprócz tego zarówno W górach szaleństwa, jak i Prometeusz rozgrywały się w podobnej przestrzeni – ekspedycja arktyczna zmieniła się w ekspedycję na kosmicznym pustkowiu zapomnianej planety. Prócz tego, co stało się faktem już po sukcesie obcego, a co z całą pewnością nie było przemyślanym zabiegiem Ridleya Scotta, uniwersum Lovecrafta łączy z marką Obcego rozwój, który powodowały osoby inne niż sami twórcy oryginałów. Tak jak Mitologię Cthulhu rozbudowywali inni pisarze, tak i komiksy, filmy oraz książki rozbudowujące uniwersum Obcego pojawiały się jeszcze na długo po premierze filmu - i najpewniej będą ukazywać się jeszcze długo po śmierci twórcy oryginału.

To właśnie cechy wspólne łączące uniwersum Scotta i Mitologię Cthulhu Lovecrafta zadecydowały, że ostatecznie Del Toro nie podjął się projektu ekranizowania ojca weird fiction. Pytanie o to, czy Gigerowski wpływ miał w tym przypadku duże znaczenie pozostanie zapewne, bez odpowiedzi. Ale i nie o odpowiedź tutaj chodzi. Chodzi o to, żeby o Gigerze i tym, co tworzył, o jego olbrzymim wpływie na popkulturę, nieustannie pamiętać.


1. H. P. Lovecraft, Zgroza w Dunwich i inne przerażające opowieści, przełożył Maciej Płaza, Poznań 2012.