Po tym, jak zapowiedziano nową książkę Sapkowskiego, świat oszalał - a przynajmniej drobna jego część. Grupy znawców literatury wypłakiwali na facebooku łzy wzruszenia, oznajmiając wszem i wobec, że oto powrócił mistrz polskiej fantastyki, a malkontenci i domorośli krytycy jedynie kręcili głowami, nie mogąc czytać tego, co ludzie wypisują o grafomańskich wybrykach twórcy Wiedźmina. A ja... Ja spokojnie odpaliłem sobie trailer CGI do Wiedźmina: Dzikiego Gonu i zastanowiłem się nad tym, co by było, gdyby resztę polskiej fantastyki traktowano tak dobrze, jak Wieśka.
Sapkowski miał cholerne szczęście - to, że udało mu się trafić do wielu czytelników otworzyło przed nim drzwi do środków przekazu innych niż książki. O ile film pełnometrażowy i serial raczej nie wpłynęły dobrze na możliwości realizowania podobnych projektów w naszej pięknej ojczyźnie (powiedzmy sobie wprost, widząc co stało się z Wiedźminem, każdy pisarz zastanowi się dziesięć razy, nim odda komuś prawa do ekranizacji swojej prozy, a przecież i producenci mogą podchodzić do podobnych pomysłów nieufnie), o tyle niezła gra rozsławiła postać Geralta i jego twórcę w całym świecie.
To, czy Sapkowski to pisarz wybitny, dobry, przeciętny czy koszmarny, pozostawiam decyzji indywidualnej każdego mojego czytacza. Skupiając się jednak na jego osiągnięciach, warto pamiętać, w jak bardzo mocnym fantastyką kraju żyjemy. Należy również zwrócić uwagę na fakt, jak wspaniałe gry mogły by powstać, gdyby na ekran naszych monitorów przenieść co ciekawsze pozycje Grzędowicza, Dukaja, Kossakowskiej czy Ćwieka.
1. Pan Lodowego Ogrodu, Jarosław Grzędowicz
Kto czytał, ten sam doskonale wie, jak wspaniałą produkcję filmową można by nakręcić na podstawie tej książki. Kto nie czytał, niech się wstydzi.
Odchodząc od filmów w stronę gier: pomyślcie, jak prezentowałyby się przygody Vuko przetłumaczone na język zero - jedynkowy. Dużo cięższy od wiedźminowskiego, poskręcany ze strzępków dark fantasy i SF klimat oferuje niesamowite możliwości, wprost prosząc o odtworzenie go w projekcie z gatunku RPG. CD Projekt Red z pewnością podołałby i udźwignął ideę, a gdyby tylko dostarczyć grze dobry silnik, pozwalający na wierne i widowiskowe odtworzenie fizyki, wsparcie Tomka Bagińskiego, a w dodaktu pokusić się o rozwiązania bardziej innowacyjne niż walki bazujące na quick time events, które znamy z wieśka, to wszystko zaczyna wyglądać bardzo, bardzo dobrze.
Wyobraźcie sobie radość, jaką dawałoby przebijanie się przez zastępy wrogów w chwilach, kiedy umysł bohatera pracuje w trybie wspomagania hiperadrenaliną, a przeciwnicy wydają się poruszać dziesięć razy wolniej. Jak wyglądałaby krew tryskająca z odciętych członków, możliwości dowodzenia drużyną, walki z ogromnymi bossami, krabami, ostatecznie - Głównym Złym, intuicyjne używanie magii, koniecznie wsparte jakimś systemem 'korupcji', który uniemożliwiałby zbyt częste wspieranie się mocą Czynienia. Jestem pewien, że każdy kto czytuje fantastykę ma na tyle wyrobioną wyobraźnie, by na samą myśl o podobnych obrazach uśmiechać się do samego siebie kącikiem ust.
Dodatkowo zaznaczam, że dałbym sobie uciąć opuszek swojego osobistego małego palca za zobaczenie ogromu i potęgi urokliwych miejscówek stworzonych przez znanych z kart powieści van Dyke'a, Callo czy Fjollsfinna. Tak na wypadek, gdyby twórcy tej hipotetycznej perełki potrzebowali dodatkowej zachęty do pracy.
2. Aniołki (Siewca Wiatru, Zbieracz Burz, Żarna Niebios i kilka innych) Mai Lidii Kossakowskiej
No dobra, wszyscy wiemy, że drugi tom Siewcy nie był tak dobry jak pierwszy, a Siewca nie był tak ciekawy jak opowiadania. Pomijając jednak te szczegóły, świat stworzony przez Kossakowską na potrzeby kilku różnych książek doskonale nadaje się do przedstawienia w formie gry komputerowej, gdyż oferuje niesamowitą dowolność jeśli chodzi o interpretację.
Tak naprawdę opierając się o pomysły zawarte w Siewcy można by stworzyć świetnego shootera, w którym gracz w którym gracz wcielałby się w elitarne anielskie commando i stawał po jednej, albo drugiej stronie barykady. Po za tym, wizja Kossakowskiej nadawałby się na RTS'a w wersji klasycznej (czyli utrzymaj Niebo/Piekło i nie daj się politycznym przeciwnikom) lub bardziej molyneuxowskiej (czyli zabaw się w Boga i rządź zagubionymi w politycznych rozgrywkach aniołkami), na RPG z otwartym światem, gdzie decyzje gracza wpływałby na Piekło, Niebo lub Limbo, a nawet na niezłą przygodówkę. Co najważniejsze, wydaje mi się, że na takich zabawach z konwencją autorska wizja Kossakowskiej nic by nie straciła, ba! Może nawet zyskała...
3. Cykl opowieści o Jakubie Wędrowyczu, Andrzej Pilipiuk
Czyli kto by nie chciał Bards Tale 2.0. Izometryczny RPG okraszony mnóstwem rubasznego dowcipu sprzedawałby się jak ciepłe bułeczki nie tylko na naszym rodzimym rynku, ale również za granicą - bo w końcu kto nie chciałby pokierować najbardziej antypatycznym egzorcystą stworzonym na potrzeby literatury?Z drugiej strony, historie Jakuba mogłyby nabrać rumieńców również jako przygodówka point'n'click, głównie przez wzgląd na to, iż stworzenie takiej byłoby możliwe przy stosunkowo niskim nakładzie kosztów (być może nawet udałoby się zgromadzić fundusze przy pomocy Kickstartera, czy innego Polak Potrafi?). Wpłynęłoby to na cenę finalną produktu, a biorąc pod uwagę styl, jakim spisano przygody Jakuba, gra sprawdziłaby się jako wierny naśladowca książkowego oryginału nawet w przygodówkowej formie.
4. Wszystko - byle - nie - tylko - cykl - inkwizytorski, Jacek Piekara
No, chyba, że ktoś ma ochotę zagrać w n - tego RPGowego hack'n'slasha, który prowadzi gracza po sznurku do celu.Na znakomitą grę o wiele lepiej nadawałby się Planeta Masek (tj. dwa opowiadania które jak dotychczas powstały, bo książki zapowiedzianej lata temu nie widać). Opowiadania traktują o planecie, której to mieszkańcy przywykli do zakrywania twarzy maskami, wyrażającymi emocje. A więc, by przestrzegać protokołu dyplomatycznego, oraz zasad ichniejszego savoir - vivreu, należy wygłaszać konkretne zdania, zakładając na twarz konkretne maski. Jesteś zły i grozisz? Zakładaj na twarz maskę Wzburzonego Brutala. Itp, itd, a tylko się pomyl, to najpewniej skończysz z nożem między zebrami. Kastowe, przywiązane do tradycji społeczeństwo nie wybacza pomyłek.
Opowiadania te sprawdziłyby się jako ekonomiczny RTS lub klasyczny erpeg z turowym systemem walki i rozbudowaną fabułą - w każdym z tych gatunków ogromną rolę odgrywałyby rzecz jasna maski. Konieczność dobierania ich w taki sposób, by odpowiadały wygłaszanym potem kwestią, miałaby strategiczne znaczenie, rozwijając znaną z kiepskich gier RPG zasadę "masz do wyboru 3 kwestie dialogowe - złą, neutralną i dobrą", wpływając zbawiennie na - wydawałoby się - do cna wyeksploatowany gatunek komputerowych gier RPG.
5. Ostatnia Saga i kolejne tomy, Marcin Mortka.
Last but not least. Marcin Mortka ze swoją trylogią zasługuje na egranizację na poziomie wiedźminowskim, szczególnie, iż inspirując się jego projektami można by stworzyć polskiego Mass Effecta połączonego z Assassins Creedem, przynajmniej jeśli chodzi o sposób opowiadania fabuły oraz łączenie gry FPS z RPG.Wyobraźcie sobie typowego RPGa, z rozbudowanym systemem generowani postaci, mechaniką walki i podobnymi "błahostkami", w którym kierowałoby się jedną z kilku klas postaci bazujących na nordyckich wierzeniach. Oprócz tego, wszystkie decyzje podejmowane w trybie RPG odbijały by się na trybie first person shooter, którego akcja toczyłaby się w czasach II wojny światowej. Niemcy, runy, wilkołaki i ubersoldiers? Check. Okraszone porządnym, wysokobudżetowym wykonaniem i mamy kolejny światowy hit. Dodatkowo całość ociekałaby klimatem oryginału, którego to, dla przypomnienia dodam, pierwszy tom dzieje się właśnie w czasach, kiedy na ziemie nordów wpełza zachłannie chrześcijaństwo, natomiast drugi rozgrywa się równolegle w świecie podobnym naszemu, w czasach wyżej wspomnianej wojny.
Podsumowując - jestem pewien, że każdy fantastolub po przeczytaniu tego tekstu popuka się w głowę. Będzie to jak najbardziej prawidłowy odruch, w dodatku z więcej niż jednego powodu. Po pierwsze, od razu widać, że unikałam w zestawieniu nazwisk trudnych. Zwyczajnie obawiałem się sugerować, że Dukaj albo Lem mogą nadawać się do przetłumaczenia na język gier komputerowych. Po drugie, cały tekst to tak naprawdę ten szczególny rodzaj na wpół żartobliwego gdybania, które zwrócić ma uwagę na problem nieco poważniejszy, niż brak dobrych egranizacji bazujących na dziełach polskich fantastów.
Pisałem jakiś czas temu o tym, że ruski to jednak potrafią się swoją fantastyką zająć, bo co by nie mówić o ich Strażach, to i tak udały się lepiej niż Wiedźmin. Wymieniając pozycje zawarte na liście, chciałem zwrócić uwagę na to, iż nasi kochani pisarze nie wydają się zainteresowani wyściubianiem nosa spoza książek, tzn - nie robią nic, prócz pisania, wydają nawet nie starać się, by swoje serie ekranizować, egranizować, komiksować, docierać do szerszego grona publiczności. A fandom... Fandom na tym cierpi.
Jasne, jest lepiej niż kiedyś. Na podstawie Pilipiuka zrobiono wendrowyczowską grę karcianą, wizję jednego ze światów stworzonych przez Kossakowską rozwinęła niedawno planszówka, Dobre Historie startują ze swoim projektem Tequila, a Jakub Ćwiek (co do którego jestem pewien, że ma najlepszy PR wśród naszych rodzimych pisarzy) współpracuje z rysownikami komiksów oraz grupami teatralnymi. Ale to wciąż za mało, biorąc pod uwagę fakt, że świat rozwija się, a do tego, by zrobić dobrą grę potrzebny jest coraz mniejszy nakład kosztów, co ostatnio udowodniło studio Telltale Games, wydając The Wolf Among Us i The Walking Dead, gry utrzymane w konwencji interaktywnej animacji, znakomicie nadającej się do egranizowania komiksów czy książek.
Grafika (miniaturka): Dominik Broniek, w Pan Lodowego Ogrodu