Niedawno obejrzałem sobie Kicka-Ass'a 2. Fakt, że nie był nawet w połowie tak dobry jak komiks, wcale nie wpłynął na odbiór filmu - bawiłem się na nim całkiem nieźle, obraz sprostał moim oczekiwaniom. Historia zwykłego dzieciaka, który postanowił zostać bohaterem zawsze do mnie trafiała, pomimo tego, że była przesycona brutalnością i - co tu dużo mówić - smutnymi realiami świata, w jakim przyszło nam żyć. Jasne było, że reżyser wytnie co bardziej mięsiste sceny (takie jak gwałt czy mord niewinnych dzieciaków), ale dało się na to przymknąć oko. Co więcej, ten prosty w założeniach film sprawił, że ponownie zadałem sobie pytanie, które cisnęło mi się na usta po sensie Watchmenów, pierwszej części Kick - Ass'a i kilku mniej znanych filmów o wannabe bohaterach - jak wyglądał by świat, gdyby ludzie faktycznie zaczęli zakładać na twarz maski, ruszając przy tym na krucjatę przeciwko złu?
Na wstępie - nie powiedziałem Wam całej prawdy, ale ci co bardziej zorientowani w świecie popkultury doskonale o tym wiedzą. Zamaskowani bohaterowie istnieją i mają się dobrze. Czasem słyszy się o nich z wiadomości, o pojedynczych przypadkach w które byli zamieszani, lub wręcz odwrotnie, o ich długiej działalności. Większość staje się żywymi legendami miejsc, które "patrolują". Część z nich zajmuje się sprawami małymi, wydawałoby się niegodnymi uwagi superbohatera: zbierają pieniądze dla biednych, oprowadzają turystów po mieście, czy, jak mój ulubieniec, pochodzący z Australii Wheel Clamp Man, uwalniają samochody kierowców, na których opony założono blokady za złe parkowanie. Zdarzają się też przypadki ekstremalne, takie jak Phoenix Jones, który od kilku lat patroluje Seattle z grupą znaną jako Rain City Superheroes Movement.
(Nawiasem mówiąc, wiecie, że w niektórych stanach USA istnieje prawo, które pozwala na to, by dwóch gości dało sobie po mordzie, jeśli uprzednio wyrażą zgodę na walkę? Coś pięknego.)
Ten ostatni, zawodnik MMA (co ujawnione zostało na rozprawie sądowej, gdzie został wezwany jako oskarżony o potraktowanie gazem kilku protestantów) znany jako Ben Fodor, to przykład tego, że Kick - Ass wcale nie odchodzi tak daleko od rzeczywistości. Uzbrojony w gaz, pałki, kamizelkę kuloodporną i hełm Fodor jest znienawidzony przez policjantów, za to kochany przez ludzi, którym pomaga. I chociaż ze swoją grupą uratował już wielu obywateli przed pobiciem (a często i o wiele gorszym losem) nadal nie jest jasne, czy to bohater, czy przestępca. Filmy nagrywane przez RCSM dolewają oliwy do ognia, a informacje, które Ben udostępnia mediom (o jego rzekomym postrzeleniu, otrzymaniu rany w walce nożem, połamanym nosie) ciężko jest traktować serio.
Tak czy siak, to jednak przypadki raczej potwierdzające regułę, niż trend, moda, czy tendencja. Bohaterów w maskach jest raczej niewielu, często też namnażają problemów, z którymi i tak muszą sobie radzić stróże prawa. W wiadomościach wciąż częściej słyszy się o tym, iż grupa skurwysynów zakatowała człowieka na śmierć na oczach innych, którzy nie kiwnęli palcem, by stanąć w obronie poszkodowanego, niż o tym, że ktoś faktycznie jakiemuś biedakowi w potrzebie pomógł.
Warto zaznaczyć, iż tak naprawdę tylko niewielka część z osób, które zakładają na twarz maski to fanatyczni wielbiciele komiksów czy filmów superbohaterskich. Większość to po prostu ludzie, którzy (tak jak, strzelam w ciemno, 90% osób które czytają tego bloga) nie czują się bezpiecznie w swojej okolicy, nie podoba im się wszechobecny tumiwisizm i znieczulica, a którzy mają możliwości (w grupie RCSM wszyscy, według słów Phoenix Jones'a posiadają mniejsze lub większe doświadczenie ze sztukami walki) zagwarantować spokój i bezpieczeństwo osobom, które same nie są w stanie o nie zadbać. I chwała im za to, gdyż ruch superbohaterski niesie ze sobą jasny przekaz: interweniujcie, nie bądźcie obojętni, nie odwracajcie wzroku. Hej, ja wcale nie twierdzę, że każdy jeden chłystek, który naczytał się komiksów albo był na dwóch treningach judo powinien narażać swoje życie patrolując nocą ulice swojego miasta. Ale, cholera, każdy facet i każda kobieta, która żyje w dzisiejszych czasach i nie czuje się bezpiecznie, może o to bezpieczeństwo zacząć dbać. Kupując gaz, idąc na kurs samoobrony, ćwicząc. Herosi w maskach są nam potrzebni chociażby dlatego, by pokazać nam, w jakim stanie znajduje się społeczeństwo - dziś naprawdę potrzebowalibyśmy superbohaterów, by idąc nocą po ciemnych zaułkach nie musieć obawiać się o to, że ktoś może nas napaść, obrabować, zatłuc na śmierć. Są symbolem tego, że nawet szary człowiek w sytuacji zagrożenia może (i powinien) reagować.
Niestety, Phoenix Jones, Shadow i cała reszta (super)bohaterów to jedynie przypadki raczej potwierdzające regułę, niż faktyczny trend, moda, czy tendencja. "Zamaskowańców" jest niewielu, często też namnażają problemów, z którymi i tak muszą sobie radzić stróże prawa. W wiadomościach wciąż częściej słyszy się o tym, iż grupa skurwysynów zakatowała człowieka na śmierć na oczach innych, którzy nie kiwnęli palcem, by stanąć w obronie poszkodowanego, niż o tym, że ktoś faktycznie jakiemuś biedakowi w potrzebie pomógł. Nic jednak nie wskazuje na to, by RCSM i inne grupy zwalczające przestępczość zza masek myślały o tym, by poddać się w swym niesieniu przesłania - i świetnie, bo jako straszny nerd chciałbym za 10 lat móc powiedzieć, że miałem okazję obserwować, jak banda zamaskowanych wariatów zmieniła i ludzi i świat!