piątek, 25 października 2013

Pierwsze koty za płoty

Blog spełnia marzenia! Jak na razie tylko moje, ale, bądźmy szczerzy, to i tak dobry początek. Jakiś czas temu przyszedł mi do głowy cykl wpisów poświęconych wizerunkowi konkretnych postaci, które przez lata miały okazję pojawić się w kulturze wielokrotnie. W końcu postacie Wiedźmy czy Diabła na przestrzeni wieków gościły na kartach książek, uwertur, małych i dużych ekranach i płytach CD niezliczoną ilość razy. Podobnie jak Kot, który odgrywał niemałą rolę w przeogromnej liczbie dzieł kultury.



Kot, jaki jest, każdy widzi. Wiedzą to szczególnie ci, którzy na własność posiadają futrzaka z tego gatunku. Wiedzą również, że o żadnym posiadaniu, w przypadku kota, nie może być mowy. To kot, jeśli już, posiada człowieka - maszynkę do głaskania i karmienia, do przykrywania kocem w mroźne, zimowe noce. To, jak bardzo kotowate różnią się od innych zwierząt, nazwijmy to, domowych, bez wątpienia wpłynęło na to, jak ich wizerunek kreowano w filmie, książce, muzyce. 

Kocia niezależność zawsze rzutowała na odbiór tych zwierząt przez ludzi. W starożytnym Egipcie, kojarzone z kultem kociej - bogini Bast, koty uznawane były za zwierzęta święte i jako takie darzone były przez ludzi ogromnym szacunkiem. Wynikało to nie tylko z powiązania kotów z religią, ale również z tego, że były one strażnikami pól uprawnych w zupełnie dosłownym tego wyrażenia znaczeniu - dbały o to, by plaga gryzoni nie doprowadziła do zniszczenia zboża. Z powodu ich symbolicznego znaczenia koty zdobiły bardzo dużą część narzędzi codziennego użytku, waz, naczyń, biżuterii. Dziś Egiptowi zawdzięczać możemy właśnie te artefakty ubiegłych tysiącleci, które udowadniają wagę kota w ówczesnym społeczeństwie, oraz inspirują dzisiejszych twórców do budowania kociego wizerunku według pewnego powtarzającego się schematu. Świetnym przykładem tego, jak dzieła współczesnej kultury nawiązują do kultu kota, są Watchmeni Alana Moore'a. Pierwszą chimerą stworzoną przez jednego z bohaterów komiksu, Ozymandiasza, jest właśnie Bubastis - kocia hybryda, nazwana na cześć miasta które uznawane jest za stolicę kultu Bastet. Sama boginka odgrywa również pomniejszą rolę w kilku dziełach Neila Gaimana, między innymi w Amerykańskich Bogach oraz w świetnym Sandmanie.

Kolejnym ważnym momentem w historii, w którym koty odegrały ogromną rolę, jest okres średniowiecza. I w tym przypadku można uznać, że cechy charakterystyczne tych zwierząt przełożyły się na to, jak traktowane były przez ówczesne społeczeństwo. W przypadku wieków średnich kocia niezależność przestała być jednoznaczna z ich wyższością względem innych zwierząt, jako że ludzie myśleli w tym czasie o zwierzętach głównie z punktu widzenia użytkowego, nieposłuszeństwo kociego rodzaju mogło być uznane za wynaturzenie. Ciężko powiedzieć, czy to właśnie przez wzgląd na te cechy zostały one powiązane z wiedźmami, czarną magią i prześladowaniami nadgorliwego w tamtych czasach Kościoła. Faktem jest jednak, iż w okresie polowań na czarownice kot był zwierzęciem znienawidzonym. Dla współczesnej kultury ma to ogromne znaczenie, pozycja kota jako istoty magicznej, lub powiązanej z nadnaturalnym, utarła się i jest powszechnie stosowana w literaturze, filmie i muzyce po dziś dzień. Co ciekawe, Lovecraft w swym eseju Koty i psy porównywał fanów tych ostatnich właśnie do ciemnego ludu Średniowiecza, pisząc: 

"Takie osoby zatopione są w wirze wschodniego idealizmu i poniżenia, który doprowadził do ruiny cywilizacje klasyczne w Wiekach Ciemnych, i żyją w posępnym świecie abstrakcyjnych, sentymentalnych wartości, w których ckliwe złudzenie potulności, oddania, łagodności i braterstwa oraz pełnej skomlenia pokory urastają do rozmiarów najwyższych cnót, a cała fałszywa etyka i filozofia oparte są na wynikłych z lęku reakcjach mięśniowego układu zginającego."

A potem, nawiązując już bezpośrednio do społeczeństwa Wieków Ciemnych: 

"(Kocia) zaleta łowienia myszy jako jedyna wywalczyła tolerancję pośród tępaków nieznoszących ich pełnego godności chłodu i obawiającej się skrytej i nieokreślonej niezależności traktowanej jako coś pokrewnego ciemnym mocom czarnoksięstwa.Ci grubiańscy niewolnicy wschodniej ciemnoty nie byli w stanie znieść czegoś, co nie służyło ich tanim uczuciom i marnym celom. Żądali od psa, by się przymilał, chodził na łowy, przynosił oraz taszczył, i nic im nie było po kocim darze wiecznego i bezinteresownego piękna, będącego pokarmem dla ducha."

Co przykre, pomimo tego, że czasy się zmieniają, a średniowiecze zostawiliśmy (wydawałoby się) za nami, wciąż pojawiają się opinie, które całkiem serio przypisują wizerunkom kota nadnaturalne moce. Hello Kitty, wytwór japońskiej spółki Sanrino, został jakiś czas temu uznany przez kilku księży za symbol okultystyczny, więcej, satanistyczny. Niesamowicie popularna postać kotka bez ust, która pojawia się na wszelakich możliwych produktach (poczynając od portmonetek, ubrań, naczyń, notesów, długopisów, na samochodach, komputerach i meblach kończąc), została wielokrotnie potępiona przez księdza Piotra Natanka oraz księdza Marka Bałwasa. Osobiście zastanawiam się tylko nad dwiema rzeczami - po pierwsze, czy to faktycznie wizja kota jako zwierzęcia związanego z mrocznymi mocami wpłynęła na osąd wyżej wspomnianych panów? Czemu nie zwrócili uwagi na, dajmy na to, symbol Apple? Przecież nadgryzione jabłko w prosty sposób odwołuje się do pierwszego grzechu, popełnionego przez rodzaj ludzki! Po drugie, ciekawe, czy eksperci wypowiadający się na temat Hello Kitty słyszeli kiedykolwiek o Hello Cthulhu. Myślę, że nie. Wtedy przekonaliby się, że Szatan to wcale nie największy zawodnik w Lidze Mroczniaków. 



Podsumowując - to, jak kota postrzegano niegdyś, jakie przypisywano mu moce i cechy charakterystyczne, rzutuje na jego wizerunek w dziełach kultury. Powszechne jest ukazywanie kota jako samotnika, który sam sobie sterem, żeglarzem i rybą. W Kocie w Butach (wersji tej baśni jest wiele, fabuła każdej jest jednak podobna, nie licząc kilku różnych zakończeń) dodatkowo kot wpisuje się  - zapewne po raz pierwszy, ale nie ostatni - w uogólniony archetyp trickstera. Bazując jedynie na swoim talencie manipulatorskim doprowadza do sytuacji, w której z prostego młynarza czyni markiza, któremu sam król za żonę oddaje swoją córkę. Do podobnego wizerunku nawiązuje w pewnym stopniu bułhakowski Behemot (który nie dość,że jest diabłem, to w dodatku diabłem w kociej postaci!) którego machinacje sprowadzają na szereg postaci brzemienne w skutkach konsekwencje, czy Kot z Cheshire, szczególnie ten Burtonowski, który z charakterystyczną dla kotów nonszalancją wyprowadza w pole Królową Kier i ratuje Kapelusznika. Co tu dużo mówić, Kot z Cheshire to chyba najmocniejsza strona kiepskiej filmowej kontynuacji oryginalnej Alicji w Krainie Czarów. 

Pozostając przy motywie Kota - Dziwaka, warto napomknąć o jego dwóch wariacjach. Wersja z American McGee's Alice (oraz jej kontynuacji, Alice: Madness Returns) zapisała się w historii gier komputerowych jako jeden z najbardziej rozpoznawalnych kotów. Należy zauważyć, że ta groteskowa, na wpół karykaturalna wersja mruczka wykreowanego przez Lewisa Carrolla, posiada, prócz wspaniałego i kompletnego uzębienia, możliwość kroczenia między światami, a swoją mądrością i dobrą radą często ratuje bohaterkę gry. Również Chester, wersja kota z Cheshire stworzona przez Andrzeja Sapkowskiego na potrzeby opowiadania Złote Popołudnie, podkreśla wszystkie najlepsze kocie cechy. Z jednej strony widzimy myślącego tylko o sobie, samolubnego gburka, który nie przejmuje się nikim i niczym, a z drugiej - wojownika, kociego księcia, który ostatecznie ratuje całą sytuację. Chester posiada wszystkie najlepsze cechy kota domowego, który w jednej chwili traktuje domownika jak mebel, by w następnym momencie wynagrodzić mu wszelkie przewiny głośnym, zadowolonym mruczeniem, udowadniając tym samym, że wcale nie jest taki zły. 


Nie jest taki zły, a pomimo to geniusze horroru (zarówno współczesnego jak i tego bardziej klasycznego, z pogranicza gotyku i romantyzmu) żywią ogromną fascynację kocim rodzajem, wykorzystując go często i gęsto w swoich utworach jako zło wcielone. W przypadku ich dzieł wizerunek kota jest nacechowany mocno pejoratywnie, w odróżnieniu od wspomnianych wersji Kotów z Cheshire. Za świetny przykład może posłużyć Czarny kot Edgara Allana Poe. Pomimo, iż zwierzę jest symbolem wyrzutów sumienia i ostatecznie doprowadza do ujawnienia morderstwa popełnionego przez narratora noweli, w oczach czytelnika jest stworzeniem wysoce niepokojącym. Napięcie, jakie buduje relacjonujący wydarzenia bohater, opowiadając o stworzeniu które to (jak się okazuje po jakimś czasie) musi być czymś więcej, niż zwykłym kotem, oddziałuje również na odbiorców lektury, sprawiając, że paradoksalnie zaczynamy lękać się futrzaka, który doprowadza do skazania zwyrodnialca na co ze wszech miar powinien zasłużyć na wdzięczność czytacza książki! Podobnych rozterek nie mamy w przypadku licznych kotów Kinga - za przykład niech posłuży ten doskonale znany zombie - kot z Pet Sematary. Chociaż wiemy, że zło nie leżało w kociej naturze, po tym, jak moc indiańskiego cmentarzyska przywraca go do życia, modlimy się tylko o to, by główny bohater pozbył się tego czorta w kociej skórze w możliwie jak najbardziej efektywny sposób. 


Odwołując się do powyższych przykładów bardzo łatwo zauważyć jeszcze jedną tendencję, która cechuje sporą ilość kocich wizerunków w literaturze i filmie. Mowa o sposobie kreowania zwierzęcia jako przewodnika duchowego. To również nawiązanie do przesądów średniowiecza, gdzie kot postrzegany był jako sługa diabła i pupil czarownicy. Możliwość podróżowania pomiędzy różnymi rzeczywistościami posiadały Koty z Cheshire, kot z gaimanowskiej Koraliny czy, sięgając po rodzimą fantastykę, futrzak z W krainie kota Doroty Terakowskiej. Każdy z nich pełnił w lekturze bardzo ważną rolę, wyciągając bohaterów z tarapatów, lub odwrotnie, będąc mechanizmem, który ich w te tarapaty wciągał. Wydaje się również, iż duża część kotowatych wykreowanych na potrzeby dzieł kultury posiadanie swoich umiejętności związanych z przechodzeniem pomiędzy rzeczywistościami zawdzięcza austriackiemu uczonemu Schrodringerowi, który za sprawą swojej teorii udowodnił, że kot znajdujący się w odizolowanym pomieszczeniu zawierającym truciznę i mechanizm zapalny jest jednocześnie żywy i martwy. Przynajmniej z punktu widzenia fizyki teoretycznej. Jeśli chodzi o koty Schrodringera, warto wspomnieć o Kocie w stanie czystym Terry'ego Pratchetta, który powinien zostać uznany za biblię kociarzy, oraz o szeregowym Schrodringerze znanym z anime oraz mangi Hellsing, który, jak sam mówi, posiada umiejętność przebywania zarówno wszędzie, jak i nigdzie, a która to moc ma być tajną i ultymatywną bronią w walce z potężnym głównym bohaterem serialu - Alucardem. Zresztą, kot Schrodringera w kulturze to temat na kolejny wpis, polecam zatem zasugerować się wikipedią, jeśli kogoś ten temat faktycznie interesuje. 

Pisząc o kotach w ujęciu kulturowym nie sposób pominąć istniejącą od dawien dawna trend nadawania cech kocich bohaterom nie należącym do tego rodzaju, jak również chęć utożsamienia niektórych cech swojego charakteru z tymi charakterystycznymi dla kocich. Wielokrotnie wspominany w tekście Neil Gaiman uczynił tak z Sandmanem, bohaterem tytułowym jednego z najlepszych komiksów w historii. Lord Morfeusz występuje w nim również w formie kota, jest bliskim znajomym Bogini Bastet i przejawia wszystkie kocie atrybuty, jakie wpisują się w zestaw stereotypowych cech kocich - jest niezależny, zdystansowany, chłodny, samodzielny i groźny. 
Nawiązując do sytuacji, w której ludzie starają się odszukać w swoim charakterze cechy kocie, przechodzimy z płaszczyzny kulturowej na płaszczyznę społeczną, psychologiczną. Chyba jasnym jest, iż każdy wolałby utożsamiać się z cechami takimi jak te wyżej wypisane, niż z psią uległością, karnością, posłuszeństwem. To, co ciekawe, wcale nie znak naszych czasów, na co wyraźnie wskazuje esej Lovecrafta, powstały w latach '20 ubiegłego stulecia. Jacek Kaczmarski, w swojej Przypowieści na własne 44 urodziny przyrównuje się w swych nawykach wiecznego obserwatora ludzkiego życia, do kota, który zza okien przygląda się ludzkiemu istnieniu. 



Grabaż, znany ze Strachów na Lachy i Pidżamy Porno, śpiewa w Kociętach i szczeniętach
"Cały świat dzieli się 
Na kocięta i szczenięta 
Cały świat to tylko: 
Kocięta i szczenięta 
Szczenięta nerwowo pocą się w kieszeniach 
Coraz prędzej oddychają 
Patrzą na kociaki w szybkich autach 
które szybko odjeżdżają 
Cały świat dzieli się 
Na kocięta i szczenięta"
Czemu akurat kot znalazł się w centrum zainteresowań poetów, pisarzy, reżyserów i wszystkich tych, którzy usilnie dążą do osiągnięcia niezależności, lub po prostu udają, że taką niezależność posiadają? Odpowiedź na to pytanie jest prosta, nawet dla tych, którzy przepadają za psami, a nie cierpią kotów. W gruncie rzeczy bowiem każdy z nas wolałby prezentować kocie cechy, niż mieć na karku obrożę, a na pysku kaganiec, jak pies.  I chyba z tego samego powodu nigdy nie znudzi mi się czytanie czy oglądanie przygód kocich bohaterów, tak samo jak ich twórcom nie znudzi się kreowanie kolejnych... 

Cytowany esej Koty i psy pochodzi ze zbioru listów i esejów Lovecrafta wydanego za sprawą SQN pt. Koszmary i fantazje. Listy i eseje.