piątek, 6 września 2013

Powiem Wam jak żyć

Czasy się zmieniają, a ludzie jakoś nie bardzo. Retoryka pozostaje - w mniejszym, lub w większym stopniu - niezmienna, a społeczeństwo wciąż nabiera się na te same, wyświechtane chwyty. Z czego wynika fakt, że wciąż szczególną uwagą cieszą się ci, którzy kreują się na wszechwiedzących, objawiających prostemu ludowi jedyne słuszne prawdy? 


Znacie ich z telewizji, internetu, radia. Tacy goście pojawiają się wszędzie, ku mojemu zdumieniu również w blogosferze. To tacy internetowi kaznodzieje - kiedyś, w czasach średniowiecza, ludzie też słuchali tych, którzy krzyczeli najgłośniej, grzmieli z ambon. Wielu dyktatorów swoje przemówienia opierało o tą samą retorykę nieomylności, o czym gęsto i często wspominają dzisiaj media. Społeczeństwo wydaje się jednak tego nie zauważać, ślepo dążąc do tych wrzeszczących facecików. Swoją pozycję budują oni wyrabiając sobie wizerunek człowieka, który wie najlepiej. Taki marketing nie napawa mnie odrazą - w końcu każdy ma prawo sprzedawać się w taki sposób, jaki uważa za słuszny. Bardziej dziwią mnie ludzie, którzy to kupują. 

Żyjemy w XXI pierwszym wieku, w którym o retoryce słyszał chyba każdy, a w internecie można znaleźć podstawowe techniki i chwyty retoryczne. I co z tego wynika? Nic. Polacy wciąż zapatrują się w tych, którzy "mówią, jak jest" i traktują ich słowa jak jedyne wyznaczniki prawdy. Dużą część winy za taki stan rzeczy ponoszą media publiczne, które ciężko nazwać bezstronnymi. Nie rozumiem jednak, czemu ludzie którzy stwierdzają nieprawdziwość jednego źródła zaczynają ślepo wierzyć w inne. Trochę nad interpretując całą tą sytuację, winę na taki stan rzeczy zrzucić można również na fakt, iż w ówczesnych czasach szeroko wspomina się o braku autorytetów, szczególnie wśród osób młodych. Faktycznie, coś w tym jest. Sytuacja, w której co drugi nastolatek wspomina o Janie Pawle II jako o swoim autorytecie, opierając się o informacje zawarte na wikipedi, jest raczej nie halo. Znacząca większość ludzi potrzebuje wzorców, a kiedy ich brakuje - zwracają się ku tym oferującym szybką, łatwą do przyswojenia wiedzę, wizję świata, ideały. 

Problem wbrew pozorom nie jest wcale marginalny. Mówimy o ludziach, których kanały na youtube, blogi i strony są subskrybowane przez setki tysięcy ludzi. Media zaczynają powoli reagować, ale mam nieodparte wrażenie, że robią to głównie ze względu, iż same są atakowane. Za świetny przykład niech posłuży Max Kolonko, który od momentu kiedy zaczął wypowiadać się w raczej pejoratywny sposób o konkretnych dziennikarzach jak i o całym środowisku dziennikarskim, zbiera tęgie baty w mediach. Krytykę jego osoby można znaleźć w ostatnim czasie w popularnych tygodnikach opiniotwórczych, w internecie, w telewizji. Nikt jednak nie wspomina o tym, w jaki sposób budują swój wizerunek, nie stara się uświadomić społeczeństwa. 

Ja zdaję sobie sprawę z tego, że żyję w państwie demokratycznym. Jeden z moich ulubionych pisarzy miał okazję powiedzieć kiedyś, że demokracja to rządy idiotów, bo ich zawsze będzie więcej. Obserwując aktualną sytuację naszego kraju muszę się z tym zgodzić. Jednak, korzystając z popularności tych wszystkich, który sprzedają Wam prawdę, mam zamiar sam obdarzyć Was, jak obiecałem w tytule, jej odrobiną. Jak żyć? Najlepiej tak, by nie musieć uznawać prawdy złotoustych polityków i medialnych hien za swoją.