czwartek, 9 października 2014

Antyutopia umysłowa

Jest kilka podgatunków fantastyki, które jako pożeracz popkulturowy upodobałem sobie szczególnie. Należy do nich między innymi urban fantasy, new weird, weird fiction, splatterpunk czy fantastyka postapokaliptyczna. Wśród nich znajduje się również ten konkretny rodzaj literatury fikcji, który realizuje motyw antyutopii. Pech chciał, że w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy fantastyka tego typu wraca do łask masowego odbiorcy, a na bazie popularności, którą zbudowały swym sukcesem Igrzyska Śmierci powstaje coraz więcej filmów, które zasługują jedynie na to, by możliwie szybko o nich zapomnieć. Albo obśmiać w blogowym artykule, co też zamierzam uczynić.


Ciężko powiedzieć co tak naprawdę spowodowało boom na ekranizacje utrzymane w gatunku young adult (adresowane do grupy wiekowej 13+). Wydaje mi się, że spory wpływ na taki stan rzeczy miał sukces Zmierzchu, książki i filmu adresowanego do raczej niewymagających, młodych i nieświadomych odbiorców. Mój wrodzony pesymizm podpowiada mi że bylejakość oryginału i jego ekranizacji przy jednoczesnym ogromnym zysku udowodniła hollywoodzkim bucom, że można napchać kiesę wyjątkowo małym kosztem, zarabiając na głupocie widzów... 

...którzy w zasadzie sami są sobie winni. Ciężko powiedzieć, czy ominął mnie nurt YA. Z dzieciaka zaczytywałem się w Harrym Potterze, ale do dziś twierdzę, że to książka dobrze napisana, która dorasta wraz z czytelnikiem i uczy dziecko/nastolatka wielu ważnych wartości. Jednak ani zachwalany Złoty Kompas, ani Eragon nie trafił do mnie w latach mojego dzieciństwa tak, jak zrobiła to Narnia czy Hobbit. Dlatego też zakładam, że coś musi być nie tak z dzisiejszą młodzieżą, która daje sobie wtłaczać do głów papkę równie bezsensowną co Igrzyska Śmierci czy Niezgodna, ignorując wartości płynące z klasycznych dzieł spisanych właśnie dla nieco młodszych odbiorców.  

W tym miejscu zaznaczę, że oczywiście nie miałem okazji przeczytać pierwowzorów filmów, o których piszę - dlatego nie będę się wypowiadał na temat poziomu, jaki prezentują sobą te książki. Skupić chciałem się tylko na jednym zagadnieniu, w którym zawodził każdy z obrazów, które miałem okazję oglądać niedawno: chodzi o kreowanie świata przedstawionego, jego spójność i logikę. Świat to to, co łączy zarówno Igrzyska Śmierci jak i Niezgodną oraz Dawcę Pamięci - zostały stworzone na podobnych zasadach w oparciu o wydarzenia z przeszłości (wojny/kataklizmy), które uformowały przyszłość całego społeczeństwa. 

Widzicie, wszystkie te ponure antyutopijne czy dystopijne światy w zasadzie bronią się same, jeśli poświęci się ich stworzeniu odpowiednią ilość czasu. Osadzenie historii w uniwersum takim jak chociażby to, które zaprezentowano nam w Equilibrium, to naprawdę nieduży kłopot. Pomyślcie bowiem sami - co tak naprawdę składało się na sukces wspomnianego wyżej filmu akcji? Głównie świat przedstawiony oraz to, że ciężko było znaleźć w nim duże luki. Historia sama w sobie nie była przecież porywając; ot, kolejna bajka o trybiku wypadającym z postapokaliptycznej, totalitarnej machiny, który zniszczy ją od środka. To właśnie świat, jego złożoność (chociaż zbudowana z powielonych schematów!) i spójność odpowiada za ciepłe przyjęcie Equilibrium przez odbiorców. 

Na tym właśnie polu potyka się zarówno Dawca Pamięci jak i Igrzyska oraz Niezgodna. Nie zdziwię nikogo jeśli stwierdzę w tym miejscu, że każdy z tych filmów posiada inne wady, nie chciałbym się jednak na nich skupiać w tym tekście. 

Trudno byłoby nie zacząć od najbardziej kasowego plagiatu wszech czasów - Igrzysk Śmierci. Twórcy filmu budują przed widzem świat ogromnego rozwarstwienia społecznego. W społeczeństwie podzielonym na odseparowane od siebie dystrykty większość ludzi skazana jest na głód i biedę, podczas gdy klasa rządząca opływa w luksusy. Jakby tego było mało, rok w rok organizuje "Igrzyska Głodowe", zabierając z każdego dystryktu po parze dzieciaków, które później na arenie walczą ze sobą na śmierć i życie, co przetrwać może tylko jeden z wybranych trybutów. 


Serio? Przez 75 lat elita opycha się żarciem, a plebs zdycha z głodu w dystryktach, godząc się na to, by ich dzieciaki robiły za nowoczesnych gladiatorów, nie podejmując praktycznie żadnych działań, by zmienić aktualny stan rzeczy? Zresztą, to jeszcze nie szczyt głupoty - tak naprawdę o kpinę zakrawa to, że te kilka procent osób, które stoi na szczycie, decyduje się na taką, a nie inną politykę względem najuboższych. Jasne, nawet w świecie rzeczywistym można wymienić co najmniej kilka państw, które nie interesują się najniższą klasą społeczną swojego kraju. Zaryzykuję tutaj bardzo ogólne stwierdzenie, że aby utrzymać porządek w swoich granicach, decydują się na jedną z dwóch taktyk - posługując się charyzmatycznym, czczonym przez lud liderem oraz/lub prostym zamordyzmem. Tymczasem prezydent Panem jest postacią znienawidzoną, propaganda praktycznie nie istnieje, a ponad 90% obywateli z radością poderżnęłaby mu gardło, gdyby tylko mogła. Jeśli chodzi o siłę wojskową Panem należy dodać, że z nią również nie może być najlepiej, skoro rebelia wzniecona przez nastoletnią dziewuszkę jest w stanie (co przypuszczam, bo jakoś nie sądzę, by film tego typu miał się zakończyć porażką protagonistki) obalić rządzący reżim. Absolutnym żartem jest również poziom rozwoju technologicznego Panem - klasę rządzącą stać na potężne, zmechanizowane areny, na których występują zróżnicowane strefy klimatyczne, pola siłowe, wreszcie zdalnie sterowane zwierzęta (!) a nie stać ich na zapewnienie farm dla biedoty, by ułagodzić społeczne niepokoje? Sami widzicie, jak bardzo nie gra świat przedstawiony w filmowy Igrzyskach.

Niewiele lepiej (jeśli w ogóle) ma się sprawa w przypadku Niezgodnej. W zasadzie w tym przypadku nic się nie zmienia - bohaterką również jest dziewczyna, która zmieni ład antyutopijnego społeczeństwa, chociaż nic w jej charakterze tego nie zapowiada. Po drodze obowiązkowo znajdując sobie chłopaka, bo przecież co to by była za historia bez nastoletnich miłostek.  


Twórcy filmu przedstawiają widzom świat, w którym społeczeństwo zostało podzielone na kasty, z których każda wypełnia inne prace. W teorii każdy dorastający członek społeczności przechodzi test, który wskazuje mu do której kasty najlepiej przynależy - ostatecznie jednak może zdecydować się na dowolny wybór, ale... Jeśli nie sprawdzi się w swojej roli ląduje na bruku jako bezkastowiec, bezdomny wyrzutek. Do tego dochodzą jeszcze Niezgodni, którzy nie pasują do żadnej kasty, ale nie tak jak bezkastowcy, tylko inaczej. Jak? Nie bardzo wiadomo. Wiadomo tylko, że "ci źli" chcą Niezgodnych likwidować. Oglądając Niezgodną ma się wrażenie, że to kolejna część Igrzysk, tyle, że pozbawiona... Igrzysk. W dodatku popełnia te same błędy, nie potrafiąc stworzyć wiarygodnego i działającego świata. 

Już w tym momencie widać pierwsze zgrzyty. Wyobraźcie sobie sami: kto rozsądny po odbudowaniu społeczeństwa wpadłby na podobny pomysł? Podzielenie ludzi na kasty, z której jedna grupa haruje na roli, a druga... rządzi? No tak, to nie mogłoby się nie udać. Bardzo szybko pseudo - wojskowi wykorzystują taki stan rzeczy, by przeprowadzić czystkę wraz z kastą rządzącą i całkowicie przejąć władzę, przy okazji wyżynając w pień jedną z pozostałych kast i ewentualnych Niezgodnych, których nowo tworzący się reżim z niewiadomych powodów tak się obawia. 

Na warsztat warto również wziąć najnowszy z trzech wspomnianych filmów, Dawcę Pamięci. Ze wspomnianych tytułów wypada chyba najlepiej - co bynajmniej nie oznacza, że jest produkcją dobrą samą w sobie. Oparty na powtarzalnym schemacie znanym z Equilibrium (szczęśliwie, powojenne społeczeństwo z deficytem uczuć) rozłazi się w fabularnych szwach. 


Podobnie jak w Niezgodnej mamy tu motyw, który decyduje o przynależności młodego bohatera do danej funkcji w społeczeństwie - w tym przypadku zostaje on wyznaczony na stanowisko osoby, która magazynuje wspomnienia przeszłości,  by swoimi radami móc służyć Starszyźnie. I w ten oto sposób chłopak dowiaduje się tego, co dla reszty mieszkańców jego społeczności jest zagadką: odnajduje w sobie abstrakcyjne uczucia takie jak miłość, poznaje wspomnienia Dawcy Pamięci, zaczyna postrzegać świat takim, jakim jest... A wszystko to przez dotyk. Tak, przez dotyk. W świecie niedookreślonej, dość wysoko rozwiniętej technologicznie przyszłości wspomnienia przekazuje się dotykiem, a twórcy nawet nie starają się wytłumaczyć teorii takiego przesyłu danych. Zresztą, reżyser nie tłumaczy całej masy innych rzeczy, z których najzabawniejszą jest ta, która powoduje powrót wspomnień po przekroczeniu pola siłowego znajdującego się gdzieś za górami, za lasami. Ot, takie science - fiction bez science. W tym jednak przypadku głównym minusem filmu są bohaterowie, którzy podejmują skrajnie nielogiczne decyzje, takie jak próba rozbicia działającego społeczeństwa przez głównego protagonistę w oparciu o wspomnienia i subiektywne uczucia, które nakazują mu twierdzić, że usypianie starców i dzieci jest złe, nie pamiętając o tym, że reszta społeczności żyje przecież według nieco innych, wypranych z emocji standardów moralnych. Z drugiej jednak strony poprzedni zbieracz wspomnień nie wydaje się żywiołowo protestować przeciwko tego typu eutanazji, nawet gdy odbierają mu jego niepoprawną politycznie córkę. Szczytem wszystkiego (tj. głupoty - tej reżysera i bohatera zarazem) są sceny, w której bohater wędruje przez pustynie, góry i tundrę razem z niemowlakiem, by dojść do niemalże mitycznego pola siłowego. A wszystko to w ciągu 15 ostatnich minut filmu. Ciekaw jestem co na taką wyprawę powiedziałby Tolkien. 

Ostatecznie poza gatunkiem young adult powstało w ostatnim czasie jeszcze kilka filmów poruszających motyw społeczeństw antyutopijnych. Jednym z nich jest chociażby Elizjum, które popełnia podobne do Igrzysk błędy - rozwarstwione społeczeństwo z niedostatecznie zabezpieczoną zbrojnie kastą rządzącą, która mimo tego bagatelizuje zagrożenie płynące ze strony biedujących, stłamszonych, szykujących się do tej czy innej rebelii ludzi. Na tle wszystkich wymienionych produkcji najlepiej wypada bez wątpienia Oblivion, którego akcja osadzona jest w dość ciekawie skonstruowanej rzeczywistości. W tym przypadku zawodzi jednak osoba głównego antagonisty, który okazała się być zwyczajnie zbyt naiwny i łatwowierny. 

Ciężko jest wskazać naprawdę idealne dzieło kultury, takie, które byłoby pozbawione jakichkolwiek wad. Można jednak wymienić takie, którym udało się stworzyć spójne i logiczne światy. Należy pamiętać, że kreacja świata przedstawionego jest szczególnie ważna w przypadku pozycji, w których fabuła jest definiowana właśnie przez świata. Gdyby nie smutna rzeczywistość Panem, Katniss Everdeen nie przeżywałaby takich przygód, jakim przyszło jej stawić czoła. Sprawa ma się podobnie w przypadku bohaterów Niezgodnej i Dawcy Pamięci. Ciężko powiedzieć, czy winę za taki stan rzeczy ponosi w pełni reżyser czy scenarzysta obrazu - trzeba bowiem zauważyć, że skoro istnieje wyraźny popyt na kinową rozrywkę na tak niskim poziomie, musi istnieć również i podaż...