piątek, 26 września 2014

Przed wyruszeniem w drogę...


Trochę zmartwiłem się słysząc, że kolejny Karnawał Graczy Blogerów porusza tematykę drużyny. Z jednej strony jest to temat na tyle szeroki, że umożliwia napisanie czegoś dość niepowtarzalnego. Z drugiej wrzuca gracza w krąg skojarzeń powiązanych z klasycznymi grami cRPG, takimi jak Planscape czy Baldur's Gate. Trzeba jednak podkreślić, że od czasu wydania tych niezwykle udanych produkcji wiele się zmieniło: dziś drużyna to już nie tylko sprawnie napisani bohaterowie niezależni, ale również inni gracze.


Rynek gier elektronicznych - na co z pewnością wpadliście sami, Czytacze - nie stoi w miejscu. Na całe szczęście rozwija się nie tylko grafika, ale i storytelling. Minęły już czasy, kiedy bohater fpsów był bezbarwnym, pozbawionym sumienia socjopatą, przebijającym się przez hordy demonów/kosmitów/żołnierzy. Wraz z rozwojem charakteru i zarysu psychologii postaci którą kierował gracz pojawili się również (mniej lub bardziej udani) towarzysze. W świetle tych zmian nikogo nie dziwi już fakt powstawania gier takich jak Battlefield: Bad Company, w których stawia się spory nacisk na towarzyszącą graczowi drużynę, pomimo tego, że gatunek first person shooter nie należy do tych, które szczególnie skupiają się na opowiadanej historii. Jednak pomimo tego, że zdarzają się wyjątki takie jak wspomniany wcześniej Battlefield, czy Bioshock, gry akcji nadal wolą pozostawiać bohatera w osamotnieniu - nawet, jeśli dają mu towarzyszy, którzy walczą z nim w ramie w ramię, są oni bezimienni, nie wnoszą nic do fabuły - tak jak przywoływani przez Ezio zabójcy, czy rebelianci z Far Cry 3.

Ważne jest, by odnotować fakt istnienia tych pozbawionych charakteru pomocników - bo w podobną rolę wchodzą bardzo często gracze. O ile w produkcjach opartych o model gry co-op dowiadujemy się czegoś o każdym z bohaterów (czego przykładem mogą być cut - scenki z Gears of War, opowiadające o życiowych dylematach nieustraszonych obrońców Ziemi), o tyle w produkcjach mmo przychodzi nam bardzo często wcielić się w postacie pozbawione indywidualnej historii, wykonujące te same zadania co cała reszta i w ten sposób kreujące swoją wirtualną opowieść. Z tego powodu ciężko nazwać pełnoprawnym towarzyszem postać gracza, który wraz z nami przebija się przez zadania stawiane przed nim przez twórców danego tytułu.

Prawdziwa postać towarzysza musi spełniać jedną śmiertelnie ważną rolę - ubogacać zarówno świat jak i fabułę, w sposób znany właśnie z klasycznych, wielowątkowych produkcji rpg. Oczywiście, w przypadku gier multiplayer taki efekt ciężko jest osiągnąć - gracze ubogacają naszą rozgrywkę głównie swoimi osobowościami, odniesieniami do świata realnego, a nie świata gry. Krótko mówiąc - brakuje gier, w których można by wcielić się w rolę postaci, którą gramy i animować ją nie tylko za pomocą klawiatury i myszki, ale również słów i powziętych decyzji. 

Tak, zdaję sobie sprawę, że powoli zaczyna to brzmieć jak marzenie nerda, ale z drugiej strony jest to również analiza problemu. Co to za gra role - playing, jeśli wcielamy się w postać przygotowaną dla nas przez twórców gry, na której losy w zasadzie nie możemy wpłynąć? A skoro nie możemy wpłynąć na jej losy, to jak mamy  tworzyć barwną i poszerzającą horyzonty świata przedstawionego drużynę? 

Z podobnego założenia wyszli wszyscy ci, którzy od dawien dawna bawią się na serwerach rpg, które umożliwiają pełne wcielenie się w postać. Z reguły są to pirackie serwery działające w oparciu o znane i grywalne tytuły - takie jak GTA czy WoW. Swoją drogą, to ciekawe, że do produkcji, którą określa się mianem gry mmorpg powstają... serwery rpg. Charakteryzują się one pewną umownością zasad, co nie czyni z nich - w moim odczuciu - produkcji pełnoprawnych. Z całą jednak pewnością stworzone tam z innymi graczami drużyny o wiele bliższe są rpgowym założeniom, gdyż faktycznie rozbudowują fabułę, którą w tym przypadku tworzą sami gracze. 

Podobnie sprawa ma się z grami z gatunku play by chat i play by forum, opierającymi się o zaprogramowaną mechanikę rozgrywki. Sama idea podobnych "produkcji" jest dosyć ciekawa - o ile w klasycznej grze w rolę postaci wchodzi się za pomocą słowa mówionego, o tyle tutaj mamy do czynienia ze słowem pisanym. Gracze opisują więc swoje akcje i decyzje, a system mechaniczny czuwa nad przebiegiem walki czy odwiedzaniem lokacji. Liczni admini i mistrzowie gry dbają o budowanie spójnego świata i ciekawej linii fabularnej. I znów: w grach tego typu model drużyny realizuje się doskonale, gdyż oprócz interakcji na polu gracz - gracz mamy również możliwość wejścia w złożoną interakcję na polu postać - postać. 

Ostatecznie jednak warto stwierdzić, że prócz drużyn "fabularnych" istnieją również drużyny, nazwijmy to, "sportowe". W tym przypadku również wchodzimy w interakcję z innym graczem, a nie postacią - npcem (no, chyba że akurat gramy z botem), ale definicja naszej drużyny, jej przeznaczenie, zdecydowanie się zmienia. Mowa tutaj o grach moba (LoL, DotA), teamowych strzelaninach (jak TF2) czy rtsach z rozbudowanym trybem multiplayer. W tym przypadku problem fabuły schodzi na dalszy plan, a drużyna zostaje zawiązana miedzy graczami, którzy starają się jak najlepiej wypełniać przypisane im role - czy to tanka, czy damage dealera. W oparciu o swoje umiejętności tworzą zgraną formację, podobną tym, które znamy z całkiem realnych rozgrywek sportowych, w których każdy członek teamu w jakiś sposób uzupełnia całą resztę. 

W ramach podsumowania: zdałem sobie sprawę, jak bardzo nietrafne jest określenie rpg w odniesieniu do gier mmo. Owszem, w coś się tam w nich wcielamy, najczęściej wchodząc w przyciasne fabularne buciszcza, które przygotowali nam twórcy. Każdy, kto kiedykolwiek grał w papierowe rpg wie, że to za mało, o wiele za mało. Dlatego też z nadzieją spoglądam w przyszłość, licząc na to, że wcześniej czy później ktoś stworzy (niekoniecznie wysokobudżetowy) projekt, w którym sprawne animowanie postaci za pomocą kontrolerów połączy się z możliwością jej odgrywania za pomocą słowa pisane. Że przygody będą kreowane na bieżąco przez dziesiątki obecnych w grze MG, a gracz faktycznie będzie mógł zebrać drużynę, a nie grupę pozbawionych charakteru kopii bohatera, którym gra. 

Na koniec Dem, wyjątkowo celny i pasujący do dzisiejszego wpisu.