wtorek, 21 stycznia 2014

Horror w Gotham

Batman jaki jest każdy widzi. Niepokonany obrońca stojący na straży Gotham, nieustraszony mściciel z żelaznym kodeksem moralnym, który trzyma w ryzach jego pragnienie zemsty. Jeden z niewielu herosów uniwersum DC, który pomimo braku specjalnych mocy nie jest odrysowany na kartach komiksów jako kompletna niedojda (jak np. coraz częściej wygląda to w przypadku Green Arrowa). To jednak tylko jedna strona medalu, ta znana wąskiej rzeszy czytelników. Bo Batman to nie tylko Mroczny Rycerz. Batman to Nosferatu. Batman to Kruk Edgara Allana Poe, Doktor Jekyll i pan Hyde Stevensona, a także wiele, wiele innych...

Zarówno Marvel jak i DC wypuszczają co jakiś czas komiksy, których akcja toczy się w alternatywnych światach. W przypadku tego ostatniego, nazwane zostały one Elseworldami. W tych właśnie zeszytach można przeczytać co najmniej kilka ciekawych historii zbudowanych dookoła pytania "co by było gdyby?". Co by było gdyby Batman spotkał Draculę? Co by było gdyby Superman spadł na Ziemię trochę później i zamiast do rodziny farmerów z Kansas trafił do ZSRR? Co by było, gdyby Justice League działała bez Supermana? Ostatecznie, co by były gdyby wrzucić znanych herosów w inne realia czasowe? Na takie pytania znajdziecie odpowiedzi czytając Elseworldsy.

Są to komiksy ciekawe nie tylko przez sam fakt swojego istnienia, lecz często również dlatego, iż uwypuklają cechy najważniejsze dla swoich klasycznych odpowiedników. Za świetny przykład posłuży właśnie Batman, którego zmarnowany potencjał realizuje się właśnie poprzez Elseworldsy.

Ile czytaliście dobrych komiksów detektywistycznych z Batmanem w roli głównej? Bo ja dawno żadnego, pomimo tego, że Bruce Wayne został przecież stworzony między innymi w oparciu o postać Sherlocka Holmesa. Największy Detektyw Wszechczasów ma się kiepsko. Podobnie jest z Mrocznym Rycerzem, kwestia wyborów moralnych zostaje ostatnimi czasy sprowadzona w Batmanie do tego, iż musi wybierać czy zabić jakiegoś wyjątkowo podłego psychopatę, czy nie. Najczęściej, na nieszczęście czytelników, decyduje się na to drugie.

W klasycznej wersji komiksów z Batmanem ciężko doszukiwać się również specyficznego nastroju grozy, które wydaje się wyraźnie sugerować umiejscowienie akcji w Gotham - mieście najczęściej odrysowanym jako współczesna, neo - gotycka Sodoma. W New52 o tym, że Gotham City to miejsce mroczne, pełne tajemnic, brudne i brutalne starał się przypominać cykl komiksów spod znaku Court of Owls. Moim zdaniem - nieudolnie. A przynajmniej bardziej sztampowo, niż komiksy wymienione poniżej, stanowiące połączenie Batmana i klasycznych opowieści z pogranicza powieści gotyckiej, weird fiction czy klasycznego horroru, fuzję komiksu i literatury.


Batman: Nevermore 


Once upon a midnight dreary, while I pondered weak and weary,
Over many a quaint and curious volume of forgotten lore,
While I nodded, nearly napping, suddenly there came a tapping,
As of some one gently rapping, rapping at my chamber door.



Kto nie słyszał o Kruku Edgara Allana Poe? Nawet ignoranci kulturowi nie mieli zbyt wielu szans by nie zetknąć się z tym motywem. Na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat przeniknął on (pop)kulturę na wskroś. Znalazł się w książkach, filmach, muzyce, na obrazach, w reklamie, wreszcie - w komiksach. Przykładem tego ostatniego będzie właśnie Batman.


Czemu warto sięgnąć po Nevermore? Bo opowiada historię Edgara Allana Poe, czy może raczej tego, jak wpadł na każdy ze swoich pomysłów - jak ich doświadczył. Wplątany w serię przedziwnych morderstw, Edgar wpada na ślad tajemniczego zamaskowanego mściciela. Nazwać Brucea Batmanem, to w tym wydaniu zbyt wiele; o wiele lepiej służyłby mu przydomek Ravenmana. Razem rozwiążą zagadkę tego, kto tak naprawdę jest mordercą, po drodze ciesząc oko wprawnego czytacza dwiema rzeczami - nawiązaniem do opowiadań E.A. Poe, które widać gołym okiem (można by długo wymieniać: poczynając od Kota, poprzez Zagładę domu Usherów na Masce Śmierci Szkarłatnej kończąc) oraz umiejscowienie Edgara w centrum wydarzeń. Poe pozostaje postacią kluczową, drugim bohaterem pierwszoplanowym, jest również narratorem w komiksie. Jedynym minusem, na które z pewnością zwróci uwagę wprawne oko, są rysunki - nie stoją one na najwyższym poziomie, chociaż jest to być może rzecz gustu.




Batman: The Doom That Came To Gotham


la mayyitan ma qadirun yatabaqa sarmadi
fa itha yaji ash-shuthath al-mautu gad yantahi

Mówiąc o Edgarze Poe, nie sposób nie wspomnieć o jego spadkobiercy, jakim bez wątpienia był Lovecraft. Twórca Wielkiego Cthulhu i całej mitologii Wielkich Przedwiecznych i Starszych Bogów z całą pewnością zapewnił sobie miejsce w popkulturze. Jego twórczość również przeniknęła w zasadzie wszędzie, rozprzestrzeniła się na cały mainstream kultury - co jest ciekawe głównie ze względu na fakt, że za życia Lovecraft głównego nurtu unikał. I chociaż zagadką jest dla mnie źródło popularności Lovecrafta (nie zrozumcie mnie źle, opowiadania, wiersze i listy Cienia z Providence uwielbiam. Po prostu nie bardzo rozumiem, jak z zapomnianego przez świat amatora urósł do rangi jednego z najlepszych pisarzy amerykańskich XX wieku), nie dziwię się jednak, że taki komiks jak Zagłada Gotham powstał i ukazał się w Polsce, jakkolwiek tłumaczenie tytułu pozostawia wiele do życzenia. 

Nieco inaczej niż w przypadku Nevermore komiks ten stara się ponownie zdefiniować postać Batmana i jego przeciwników - w Zagładzie mamy do czynienia z ich mitologizacją. Opowiadania Lovecrafta stają się źródłem ich genezy. Killer Croc, Mr. Freeze czy Pingwin zostają odrysowani jako stały element lovecraftowskiej mitologii, nieodłączną jej częścią staje się również Batman, czy świetnie pasujący do swej roli demon Etrigan oraz Ra's Al Ghul. Dla miłośnika Lovecrafta odkrywanie wszystkich smaczków, poznawanie genezy każdej ze znanych z Batmana postaci to niesamowita zabawa, szczególnie, iż scenarzysta (w tej roli niezrównany Mike Mignola, spod którego ręki wyszły również rysunki) doskonale zna prozę Howarda - oprócz nawiązań do tak zwanych Wielkich Dzieł, wprawne oko wypatrzy również liczne odniesienia do tych mniej znanych opowiadań, jak chociażby (moje ulubione, bo pierwsze z dzieł Lovecrafta przeczytane) Zimno

Fabułę, rzecz jasna, streścić można w jednym zdaniu - coś złego się budzi i ktoś (no, nie zgadniecie kto?) musi temu zapobiec. Jednocześnie umiejętne budowanie napięcia, rysunki Mignoli oraz hołd oddany Lovecraftowi poprzez pomieszanie stosowanych przez niego zabiegów (tj. kreowania postaci swoich bohaterów jako zupełnie nieważnych, niezbyt interesujących, wreszcie - wyjątkowo kruchych) oraz historii superbohaterskiej sprawia, że jest to komiks ze wszech miar godny przeczytania! 



Batman & Dracula


Jeśli mowa o Batmanie i jego powiązaniach z klasykami grozy, nie sposób nie wspomnieć o trzyczęściowym komiksie, w którym Bruce na swojej drodze napotkał Draculę. Również w tym przypadku uważny czytelnik stanie się świadkiem tego, jak znane postaci z uniwersum DC zostają zredefiniowane na modłę stokerowską - wystarczy wspomnieć (Were)catwoman. 


Fani oryginalnego Draculi mogą jednak poczuć się zawiedzeni. Komiks to raczej próba zmierzenia się z wampirycznym mitem, dzięki któremu (między innymi) powstała postać Batmana. Nie posiada zbyt wielu nawiązań do utworu napisanego przez Stokera (no, nie licząc, rzecz jasna, antagonisty). Opowiada on historię Batmana, który w wyniku starcia z Tepesem zostaje wampiryzmem zarażony - i tak naprawdę na tym postanowili skupić się autorzy. Zatracenie się Batmana w żądzy krwi, walka ze swoją tłumioną wściekłością i chęcią zemsty - to wszystko dla fana Nietoperza buduje materiał nie do przeoczenia. Mimo wszystko, opowieść pozostawiła we mnie pewien niedosyt, mimo dość oczywistych odniesień do klasyki literatury (nie tylko) grozy. 

Jeśli chodzi o Batmana - Wampira o wiele lepiej poradził sobie z podobną kreacją komiks Nosferatu, osadzony w postapokaliptycznym mieście stanowiącym połączenie Gotham i Metropolis. Niestety, jego rozedrgane, deliryczne rysunki czynią go niemalże nieczytelnym dla standardowego czytelnika, nawet jeśli historia i nawiązania do Symfonii Grozy każą zaliczyć go do grona tych Elseworldsów, które poznać trzeba. 



Przykłady powiązania Batman z literaturą grozy są oczywiste - Batman na tych opowieściach wyrósł, obok filmów o Zorro czy powieści o Sherlocku. Zaskakujące jest to, że w klasycznym uniwersum mają one tak mały wpływ na jego historię. Komiksy takie jak wyżej wspomniany Nosferatu czy Dracula stanowią bardzo dobry materiał, by zapoznać się z ciemną stroną Mrocznego Rycerza, którą skrzętnie się, ostatnimi czasy, pomija. W obliczy wyżej przytoczonych przykładów (które mnożą się - wystarczy wspomnieć o takich komiksach jak Castle of the Bat czy Two Faces, które stanowią realizację kolejno Frankensteina oraz Doktora Jekylla i Pana Hydea w świecie Batmana) dziwi również fakt, iż przemysł filmowy nie starał się pójść w tym kierunku. Nolan w swojej trylogii wolał zdemitologizować, odessać cały mistycyzm z opowieści o Nietoperzu - i naprawdę nie mam pojęcia, jakim cudem wyszło mu to na dobre.