środa, 22 października 2014

Łańcuszki a świadomość popkulturowa


Moda ma to do siebie, że odchodzi równie szybko, co się pojawia - i to w zasadzie wszystko co o niej wiem. Postanowiłem jednak nie marnotrawić strzępków swej cennej wiedzy, gdyż stanowią one wspaniały punkt wyjścia do rozważań poświęconych trendowi, który niedawno przewinął się przez facebooka. Mowa o kolejnych wersjach popkulturowych łańcuszków, którym na kilka tygodni udało się zdominować tablice nawet największych kulturalnych malkontentów, tym samym udowadniając kilka ciekawych faktów.


Już jakiś czas temu ktoś (zabijcie mnie, jeśli pamiętam kto) napisał, że facebook z dużą dozą prawdopodobieństwa może zastąpić blogi. Czytając podobne przypuszczenia nie byłem przekonany o ich prawdziwości, biorąc jednak pod uwagę przykłady jakich dostarczyło mi łańcuszkowe szaleństwo muszę chyba zrewidować swe poglądy. Lektura tablic upstrzonych wypowiedziami na tematy takie jak "książki/muzyka/filmy/chińskie bajki/niepotrzebne skreślić, które najbardziej na ciebie wpłynęły" dostarczyła mi wielu wrażeń i skłoniła do pewnych przemyśleń, nie tylko w zakresie wcześniejszego stwierdzenia dotyczącego przyszłości blogosfery.

Stawianie znaku równości pomiędzy facebookową tablicą a blogiem to być może jeszcze zbyt prędkie posunięcie, ale faktem jest, że zaskakująco wiele odpowiedzi na niewątpliwie ważkie kulturowe pytania dotyczące ulubionych tytułów znalazło sobie miejsce również na blogach. Nie zrozumcie mnie źle - to nawet warte docenienie. Zawsze lepszy taki zapychacz, niż nieszczęsny książkowy stosik czy najlepsze kolędy na okres jesienno - zimowy, tym bardziej, że wszystkie toplisty przyciągają znaczące rzesze czytelników (tak przynajmniej głosi plotka) i podbijają statystyki. Dodatkowo popkulturowe łańcuszki stanowią sposób na zapoznanie Czytacza z osobą piszącego, bo przecież "po tytułach czytanych książek ich poznacie". Jakby tego było mało, łańcuszki wydają się ewoluować, budując potencjał dla nieco mniej oklepanych, bardziej unikatowych wpisów: z tematów takich jak ulubione piosenki przerzucają się na zdecydowanie ciekawsze pytania, takie jak te o najlepiej wykreowane fikcyjne rzeczywistości. Trzeba jednak przyznać, że w przypadku aktywności internetowej tego typu różnica między blogiem a rzeczywiście facebookiem zamazuje się. Możliwość dodawania wpisów na tyle długich, by móc uznać je za artykuły, już o czymś przecież świadczy. Cholera, widziałem książkowe recenzje krótsze niż to, co niektórzy wypisywali w ramach łańcuszków na swoich profilach! (A ten fakt można z kolei wykorzystać w niedawnym sporze dotyczącym blogów książkowych...).

Co jednak zdziwiło mnie zdecydowanie bardziej niż przeplatanie się płaszczyzn blogosfery i facebooka w tak nieoczekiwany sposób, to ukłucie zazdrości które pojawiło się we mnie podczas lektury popkulturowych łańcuszków. Zazdrości w stosunku do wszystkich tych, którzy okazali się być tak szalenie popkulturowo poukładani.

Wiecie, przeczytałem w swoim życiu ileś tam książek. Ostatnio chciałem to sobie nawet zaokrąglić, policzyć, tak dla siebie samego, żeby wiedzieć, do jakiej liczby się zbliżyłem - bo wciąż ufam w to, że na jedną napisaną stronę powinno przypadać sto przeczytanych. Może to kwestia tego, że miałbym z czego wybierać, ale jestem pewien, że nie potrafiłbym w pełni szczerze odpowiedzieć na pytanie o dziesięć ulubionych książek. Dajcie spokój, dziesięć? Tyle tomów to ma Mroczna Wieża, że o Diunie nie wspomnę. Problem może zanika w przypadku dzieł kultury takich jak komiks, czy gry komputerowe, ale przecież nie znika całkowicie. Nawet jeśli wiem, że wśród dziesięciu najlepszych komiksów które czytałem znalazłby się Sandman i Kaznodzieja, skąd pomysł, że byłbym w stanie uszeregować te tytuły w kolejności od najlepszych, do najgorszych. Podobnie sprawa ma się z grami - na mojej liście top10 najpewniej znalazłby się Planscape, ale nie potrafię jednoznacznie stwierdzić, na którym miejscu i jak wyglądałaby reszta takiego - rozciągniętego na dziesięć miejsc - podium.

Ciężko wyciągnąć z tego jakiekolwiek wnioski - być może to, że nie potrafię takiego zestawienia stworzyć, świadczy tylko i wyłącznie o moim niezdecydowaniu. Z jednej strony fakt powstawania takich list może świadczyć o małej kulturowej świadomości osób, które bawią się w podobne łańcuszki - z drugiej wręcz odwrotnie. Skreślić elektronicznym piórem listę ulubionych piosenek to rzecz prosta, jeśli się nad nią zbyt długo nie zastanawiać, nie pozwalając sobie na chwilę dłuższego namysłu: napisać kilka słów o tym, czemu akurat takie piosenki się wybrało, no, to już inna sprawa. A właśnie tego typu posty miałem okazję czytać ostatnimi czasy, to jest - poparte argumentami, świadczące o przemyśleniu sprawy, co przecież wyraźnie dobrze świadczy o (pop)kulturowej świadomości autora! 

Istnieje również jeszcze jedna możliwość: to łańcuszek sam w sobie stanowi proste, ale efektywne ćwiczenie umiejętności interpretowania dzieł kultury przez pryzmat swojego gustu. Gdyby tak było, znaczyłoby to, że facebook zaczął nagle działać jako bardzo ciekawe narzędzi kulturowo - korepetycyjne. 

W obliczu tak zadziwiającego fenomenu, jakim są rozprzestrzeniające się łańcuszki, mój pesymizm schodzi na drugi plan, gdyż zaczyna istnieć realne prawdopodobieństwo, iż ludzie, których bym o to nie podejrzewał (tak zwany "ogół") radzi sobie - w takim, czy innym stopniu - z analizą kultury popularnej.