piątek, 28 lutego 2014

Porno kultura

Zakładając tego bloga postanowiłem sobie (w ramach mojego osobistego kodeksu etyki), że nigdy, ale to nigdy, nie popełnię tekstu o długości penisa. Pod tym konkretnym tematem kryły się dla mnie również wszelkiego rodzaju poradniki seksualne i inne dziwności, które pojawiają się często na tak zwanych blogach lajfstajlowych. Dziś otrę się o wyznaczoną przez siebie granicę tak blisko, jak to tylko możliwe. Bo co zrobić, gdy pornografia przedziera się do (pop)kultury? Trzeba działać. Trzeba pisać.


Jakoś tak zbiegło się w czasie, że jednego dnia trafiłem w otchłani internetu na dwa źródła, które zainteresowały mnie na tyle, iż postanowiłem stworzyć na ich podstawie jakiś tekst.

Pierwszym jest strona Stop Porn Culture. Zawiera ona dość ciekawe materiały poświęcone walce z uprzedmiotawianiem kobiet, na które to ogromny wpływ ma (jak się okazuje) kultura popularna. Nie wnikając na razie w sens podobnej działalności, można łatwo zgodzić się ze stwierdzeniem, że w głównym nurcie popkultury coraz częściej pojawia się miejsce na pornografię. Można również przyznać rację temu, iż odciska to jakieś tam piętno na wizerunku kobiety w oczach mężczyzny. Widoczny jest również efekt błędnego koła - kultura otwiera się na porno, a porno zniekształca kulturę, czego przykładem mogą być wykorzystujące stylistykę porno - kiczu teledyski co bardziej popularnych gwiazdek pop, oraz ich zachowanie na scenie. Przykład Miley Cyrus jest dobry, gdyż sytuacja, w której ocierała się na scenie o Thicke'a i łapkę - gąbkę jest świeża. Trzeba jednak dodać, że bynajmniej nie jest to odosobniony przypadek podobnych zachowań.



Drugim ze źródeł które skłoniły mnie do popełnienia powyższego wpisu jest projekt Claytona Cubitta, Hysterical Literature. Cubitt jest fotografem, któremu udaje się tworzyć całkiem ciekawe prace, o ile może to stwierdzić moje niewprawne oko. Histerical Literature to cykl kilku(nastu) filmów wideo, na których kobiety czytają książki - najczęściej klasykę literatury, Whitemana, Burgessa, Ellisa. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, iż kobiety to głównie gwiazdy porno, a książki czytają będąc stymulowane przez wibrator. Rzecz nawet nie ociera się o hardkorową pornografię, filmy dostępne są na youtubie (ja sam trafiłem na jeden z nich na joemonster), próżno szukać na nich jakiejkolwiek golizny. Cubitt opisuje cały art - eksperyment jako próbę ukazania dualizmu ludzkiej natury, rozbrat między ciałem, a myślą, kontrast między kulturą wysoką, a seksualnością. 

I jedno i drugie wzbudziło we mnie bardzo sprzeczne uczucia. Walka z kulturą porno, rozumianą jako walka z postrzeganiem kobiet przez pryzmat gwiazd porno? O, jestem za! Nie wiem tylko, czy ma to jakikolwiek sens, bo nie wydaje mi się, by inteligentny facet mógł przez pornografię zmienić się w chama, który traktuje kobiety tak, a nie inaczej, jak przedmiot. Facet głupi pozostanie głupi niezależnie od starań podejmowanych w wyniku takich akcji jak Stop Porn Culture, chociaż przyznam, że podobne rozumowanie może być jedynie efektem mojej życiowej, niezbyt optymistycznej, filozofii.

Patrząc na Histerical Literatur towarzyszyły mi uczucia podobne, jak w przypadku oglądania sztuki nowoczesnej. Tyle i tylko tyle - pewien niesmak, który jest we mnie zawsze, gdy widzę żerowanie na kulturze, na sztuce. Z drugiej strony, w czym taki pół - porno projekt artystyczny ma być gorszy od teledysku młodziutkiej gwiazdeczki, która utrwala szkodliwe stereotypy zdecydowanie bardziej niż filmy Cubitta, które pozostają niszowe i nie przyciągają takiej rzeszy odbiorców?

Najgorsze jest to, iż nie można powiedzieć stop. Próba zatrzymania kultury porno (rozumianej w myśl Stop Porn Culture) zakrojona na szeroką skalę, może pociągnąć za sobą zmiany, których nikt nie chce. Pornografię oglądają (czy może raczej: mieli okazję oglądać) wszyscy - co do tego nie mam wątpliwości. Nie mam również wątpliwości (gdyż jest ona poparta dowodami historycznymi), że wszystko jest dla ludzi. Pornografii nie da się uniknąć, nie da się obejść, nie da się zniszczyć. Ograniczać, nie dopuszczać do powszechnego dostępu dla ludzi poniżej 18 roku życia, to odpowiednia droga. Walczyć ze szkodliwym utrwalaniem modelu kobiety jako zabawki w rękach mężczyzny, to nie mniej chwalebne zajęcie. Purytanizm 2.0? Nie, podziękuję. Świat nie upadł przez pornografię, zawsze sobie z nią radził, co udowadnia fakt, iż znana jest ona od zamierzchłych czasów. W prehistorii upatruje się jej podstaw w rzeźbach bogini płodności, Venus z Willedorf, i malowidłach naskalnych, w starożytności w płaskorzeźbach pokrywających grobowce faraonów, czy zwojach papirusów (jak chociażby słynny "pierwszy magazyn dla mężczyzn", papirus turyński). Wydrapywana na ścianach Pompei, będąca przedmiotem Rzymskich i Greckich rzeźbiarzy i rzemieślników, obecna na wazach, przedmiotach codziennego użytku, potem na malowidłach, wreszcie - w książkach. Czy tak dziwna jest jej obecność w nowożytności? Czy próba likwidowania pornografii jako takiej ma sens? W świetle tych dowodów - nie ma żadnego.

Co jednak zrobić, kiedy pornografia, w myśl postulatu Stop Porn Culture, przenika do mainstreamu? Obok Histerical Literatur znajdzie się jeszcze jeden, inny, doskonale znany, przykład gwiazdy porno Sashy Grey. Sasha swojego czasu zawojowała listy najchętniej oglądanych filmów porno w wielu branżowych serwisach internetowcyh, od samego początku swojej kariery doskonale budując swój wizerunek. Kiedy zrezygnowała z występowania w filmach dla dorosłych w mediach zrobiło się o niej jeszcze głośniej - artykuły o Sashy można było czytać nawet w naszej rodzimej prasie (której to nie posądzałbym o zainteresowanie ex - gwiazdkami filmów tego typu, zbytnia zaściankowość). Po odcięciu od porno biznesu zaczęła pracować jako modelka, pisze, tworzy muzykę, udziela się społecznie. Dziś mogę zaryzykować stwierdzenie, że stanowi już pewną ikonę, symbol. Czego? Przypuszczam, że dla każdego czego innego: wyzwolenia seksualnego, siły charakteru, umiejętności w dążeniu do celu i co tam jeszcze można wymyślić. Osobiście podziwiam ją, za umiejętne kreowanie swojego wizerunku, za umiejętność takiej sprzedaży siebie, by nie musiała wiecznie, no... Sprzedawać siebie.

Tak czy siak w tym przypadku stajemy w obliczu pozornej Rewolucji Seksualnej 2.0. Nie można powiedzieć stop, ale... Nie, żeby trzeba było się jej obawiać. Popatrzcie na to, jaki wizerunek ma rewolucja seksualna w popkulturze. Aktualnie nie pamięta się już o ofiarach tamtego trybu życia (a więc o chorobach wenerycznych, rozwiązłości, etc). Wszechobecny jest mit wolnej miłości, hippisi, tego typu sprawy. Do czego dążę? Do tego, że za 20 - 30 lat ewentualne seksualne rozpasanie które może zapoczątkować popkulturowa nobilitacja gwiazd porno (a do którego, zaznaczam, moim zdaniem nie ma szans dojść) tak czy siak będzie inaczej oceniane, będzie się na nie spoglądać przez zupełnie inny pryzmat. Sasha Grey, w najlepszym wypadku, będzie nową Normą Jean (no, tu się akurat nie ma co dziwić, bo wiele ich nie różni). Dodatkowo, w czasach rewolucji seksualnej kultura rozkwitała. Wielu reżyserów, pisarzy, artystów wszelkiej maści dorobiło się popularności właśnie w tamtym okresie. 

Ostatecznym gwoździem do trumny tematu "nie pozwólmy wejść pornografii do mainstreamu popkultury" jest fakt, że 50 twarzy Greya sprzedało się na całym świecie w około 100 milionach egzemplarzy. Nie mówiąc już o kolejnych częściach. Za jakiś czas należy spodziewać się premiery filmu. I wiecie co? W tym właśnie znajduję o wiele gorsze upodlenie kultury popularnej, niż w próbie stworzenie jej ikony z gwiazdy porno, czy w dziwnym, pseudo - artystycznym projekcie. Paradoksalnie wydaje mi się, że im bardziej pornografia będzie tabuizowana, tym łatwiej będzie jej uzyskać dostęp do szerszego odbiorcy właśnie przez fakt, iż stanowi coś niecodziennego, zakazany owoc. Próba cenzorowania, zepchnięcia pornografii poza margines postrzegania może tylko całą sprawę pogorszyć. Lub polepszyć. W zależności od tego, co o tym wszystkim sądzicie.