Penny Dreadful ( znany polskim widzom jako „Dom grozy” - to
tłumaczenie pozwolę sobie zostawić bez komentarza) to serial, który
swoim pierwszym sezonem zdobył uznanie dość szerokiego grona odbiorców.
Produkcja odwołująca się do tytularnych powiastek groszowych wydawanych w
XIX wiecznej Anglii nawiązujedo nich klimatem, proponując widzowi
krwawą, atmosferyczną rozrywkę utrzymaną w estetyce kiczu i groteski.
Serial, czerpiący garściami z literackich pierwowzorów, a także z
klasyki horroru w ogóle, niedawno zamknął swój drugi sezon. Jest to
doskonały moment, by zadać sobie pytanie – czy Penny Dreadful udało się
utrzymać poziom znany z pierwszej części serii?
Ostatnie odcinki premierowego sezonu produkcji pozostawiły bohaterów
niepewnymi odniesionego przez siebie zwycięstwa: chociaż pokonali oni
siły ciemności, które czyhały na Vanessę Ives, nie było jasne czy nie
jest to zwycięstwo krótkotrwałe. Już pierwszy odcinek otwierający fabułę
sezonu drugiego uświadamia widzowi, iż obawy te bynajmniej nie były
bezpodstawne. Na drodze Vanessy, Ethana, Victora i Sambene stają tym
razem wiedźmy oraz upadły, któremu zaprzedały dusze, stanowiący
zagrożenie zdecydowanie większe niż odpowiadający za porwanie Miny
Master.
Twórcy serialu zdecydowali się w bardzo dobry sposób rozwiązać problem
wprowadzenia do Penny Dreadful kolejnych antagonistów, wykorzystując w
tym celu postaciepojawiające się już w pierwszym sezonie, a które miały
na niego niewielki lub zupełnie marginalny wpływ. Dość ciekawym jest
również fakt, iż obie postacie o których jest tutaj mowa zostają w nowej
serii przedstawione w zupełnie odmiennym świetle niż miało to miejsce
wcześniej: Madame Kali ewoluuje z niegroźnej spirytystki do roli, w
której nikt z widzów raczej nie spodziewał się jej ujrzeć, a wskrzeszona
przez Victora Brona odbywa znamienny w skutkach rytuał przejścia,
będący najpewniej osią fabuły nadchodzącego, trzeciego już sezonu.
Postacie te dzielą również inne podobieństwo: każda z nich pcha do
przodu dwa główne wątki. Madame Kali swoimi machinacjami wiąże ze sobą
umysł sir Malcolma, tropiąc Vanessę po to, by zmusić ją do konfrontacji
ze swym mrocznym mistrzem, Brona natomiast staje się narzędziem do
doskonalszego poznania Victora, a także zapętlenia jego historii z tą i
związaną z zepchniętym na margines produkcji Dorianem Grayem.
Bogactwo treści, chociaż w teorii powinno świadczyć o pomyśle
scenarzystów na fabułę, jest również głównym problemem serialu. Biorąc
pod uwagę dość krótką formę Penny Dreadful (każdy sezon posiada zaledwie
10 odcinków) i liczbę bohaterów (z tych najważniejszych wymienić należy
Vanessę, sir Malcolma, Ethana, Victora, Doriana, a także Bronę,
Sambene, Monstrum i samych antagonistów), okazuje się, iż dla każdej
postaci przeznaczono zaledwie kilkanaście do kilkudziesięciu minut
serialu. Jest to dosyć problematyczne, szczególnie, iż Penny Dreadful
to w tej samej mierze historia o relacjach, co horror o pokonywaniu
potwornego plugastwa czającego się w mrokach Londynu. Dlatego też dość
bolesny jest fakt, iż niemalże do samego końca historia Doriana
(podobnie jak w pierwszym sezonie) praktycznie nie ma wpływu na to, co
dzieje się z głównym tokiem fabuły. O wiele gorzej zostaje tym razem
potraktowany Sambene, którego wątek zostaje brutalnie rozwiązany z –
ciężko znaleźć inny powód – braku pomysłu na przedstawienie historii
postaci i zainteresowanie nią widza. Warto przypomnieć, iż Sambene
pojawiał się z początku na plakatach produkcji, co zapowiadało jego
niepośledni wpływ na całość opowieści. Jakby tego było mało, zakończenie
drugiego sezonu produkcji rozrzuca bohaterów po całym świecie, co
sugeruje, iż kolejny może być jeszcze bardziej chaotyczny i niespójny,
jeśli chodzi o łączenie wątków głównych postaci w całość.
Mimo natłoku tak różnych historii, które opowiada Penny Dreadful,
skupiając się na życiowych dramatach każdego z bohaterów, należy oddać
twórcom to, iż poradzili sobie nie tylko z dalszym rozwinięciem ich
przeszłości, ale również pchnięciem do przodu ich fabuły. Doskonałym
tego przykladem jest Vanessa Ives, której wcześniejsze losy poznaje widz
w bodaj najlepszym odcinku drugiego sezonu, zdradzającym tajemnicę
tego, skąd wzięły się jej czarnomagiczne zdolności. W późniejszych
odcinkach panna Ives przechodzi jednak zdecydowanie mroczniejszą
metamorfozę. Wiedzie ją nie tylko chęć zemsty, ale i ostateczna
akceptacja swojej roli w świecie, stając się tym samym postacią zupełnie
inną od tej, którą widz znał z pierwszych odcinków „Domu grozy”.
Niemałym wyczynem jest to, iż podobny zabieg udał się w przypadku
niemalże każdej postaci.
Od strony aktorskiej Penny Dreadful nadal nie rozczarowuje. Widocznym
jest, że aktorzy jeszcze bardziej weszli w swoje role, tworząc postacie
złożone i wielowymiarowe. Wyróżnić należy tu niezastąpioną Evę Green,
świetnego Timothy Daltona oraz zaskakująco dobrego Harry’ego
Treadaway’a, który w roli Victora von Frankenstaina wypada jeszcze
lepiej niż w sezonie pierwszym. Należy jednak przyznać, że nie wszystkim
do gustu przypadnie charakterystyczny styl odgrywania postaci; Penny
Dreadful jest tym razem jeszcze bardziej teatralne. I chociaż aktorzy
robią, co mogą, niektóre sceny przekraczają granice kiczu lub ocierają
się o śmieszności, gdyż dialogi, chociaż świetnie pasują do ogólnej
atmosfery serialu, są zwyczajnie zbyt sztuczne i nienaturalne, by nawet
najlepsi aktorzy mogli sobie z nimi poradzić.
Można powiedzieć, iż w tym właśnie tkwi piękno Penny Dreadful oraz
źródło jego sukcesu – to jeden z tych seriali, które trzeba akceptować
od a do z, razem z wszystkimi jego przywarami i wadami. Jedno jest
pewne: nikt, komu podobał się sezon pierwszy produkcji nie będzie
rozczarowany tym, co dzieje się w drugim. Zachęceni sukcesem serialu
włodarze z Showtime pozwalają sobie na przekroczenie kolejnych granic,
które z pewnością docenią fani. Oznacza to mniej więcej tyle, iż nowe
odcinki „Domu grozy” są jeszcze bardziej krwawe, brutalne i
bezpardonowe, a kampowa stylistyka jeszcze wyraźniej zarysowana –
wystarczy wspomnieć o lalkach wypełnionych ludzkimi organami czy
składaniu ofiar z niemowląt, by czytelnik miał pogląd na to, czego
spodziewać się po zamkniętym niedawno sezonie.
W
świetle wyżej przytoczonych argumentów świadczących o brutalizacji
serialu oraz przez wzgląd na jego ogólną naturę (tj. próbę
redefiniowania klasycznych opowieści grozy) pozytywnie zaskakuje fakt,
iż serial nie popada w tony autoironiczne. Pomimo dużej dawki absurdu,
nie pozwala on odbiorcyi na to, by nie traktować go poważnie: dramaty
spotykające głównych bohaterów są przytłaczające i mroczne, a finał
sezonu na pewno wywoła rozgoryczenie w co wrażliwszych widzach. Bez
wątpienia świadczy to o kunszcie scenarzystów, którym udało się stworzyć
z tak pomieszanych tropów opowieść spójną, a przy tym depresyjną. O ile
w sezonie pierwszym można było znaleźć w Penny Dreadful postacie, które
stanowiły pewien kontrapunkt względem mrocznego świata przedstawionego,
o tyle w sezonie drugim każdy z bohaterów zdaje się być przez ów
światwchłanianym, asymilowany; na samym końcu nie można odnaleźć nikogo,
kogo moralność nie byłaby zbrukana.
Nie można
ukrywać tego, że serial Penny Dreadful nie będzie produkcją dla każdego –
stworzony jako wariacja na temat mooreowskiej Ligii Niezwykłych
Dżentelmenów, utrzymany w mrocznym, krwawym i depresyjnym klimacie,
obfitujący w bezpardonowe sceny seksu i gore, z całą pewnością odstraszy
co wrażliwszych widzów. Z drugiej strony nie można mieć wątpliwości, że
nowy sezon trafi do fanów poprzedniego, a może nawet przyciągnie przed
telewizory nowych odbiorców; w szczególności tych, którym w ostatnim
czasie (po zakończeniu najnowszego sezonu AHS) brakuje ciekawych i
nowatorskich seriali grozy.