poniedziałek, 13 stycznia 2014

Kupisz, bo się boisz


Wstyd się przyznać przed ludźmi, ale chyba wychodzi ze mnie zboczenie, którego nabawiłem się na studiach. Zaczynają trafiać do mnie reklamy, a co więcej - potrafią one wzbudzić mój zachwyt, w podobny sposób, jak czyni to książka czy film. I chociaż w naszym kraju dobrych, odważnych reklam można ze świecą szukać, reszta świata nie pozostaje równie ułomna w swych reklamowych wysiłkach. 



O najciekawszych kampaniach reklamowych z ostatnich miesięcy można powiedzieć wiele. Często ocierały się o granice (nie tyle dobrego smaku, co raczej ludzkiej wytrzymałości), co jasno wskazuje na dwa proste fakty: w reklamie coraz częściej stara się zaktywizować odbiorców (którzy jednocześnie stają się uczestnikami reklamy, częstokroć mimowolnymi), oraz umiejętnie gra się ludzkim strachem. Faktycznie jest coś w twierdzeniu, iż strach nas napędza, a momenty kiedy przeżywaliśmy silny strach zawsze zostaną szczególnie wyostrzone jako ludzkie wspomnienia (nie licząc być może sytuacji tak traumatycznych, że zadziała mechanizm wyparcia). Nie wiem, czy twierdzenie, że jeśli będziemy się bać, to lepiej zapamiętamy markę i wrócimy po produkty spod jej znaku, nie jest przypadkiem nadinterpretacją - jednak moich obaw wydają się nie podzielać agencje reklamowe.

Do najciekawszych reklam, które wykorzystują wyżej wyszczególnione mechanizmy, z pewnością należy zaliczyć te koncernu LG oraz grupy zajmującej się reklamą nowej wersji filmu Carrie, ekranizacji książki Stephena Kinga. O ile w obu przypadkach można mieć podejrzenia, że całość została wprawnie wyreżyserowana (a cała widownia została podstawiona) nie wpływa to tak naprawdę na jakość reklam, które rozeszły się w sieci dość szerokim echem:






Obydwie reklamy są interesujące - nie zbliżają się jednak do poziomu, który prezentuje sobą spot agencji reklamowej john st. Co w nim takiego niezwykłego? Reklama stanowi dość inteligentny pastisz powyższych spotów, obśmiewając ich działanie, skupione na próbie wywołania w odbiorcy strachu. W wyjątkowo zabawny sposób pokazuje, co stałoby się, gdyby przekroczyć nieprzekraczalną barierę reklamy - to jest, porywać dzieci by wywołać stres, wkradać się do domów, ostatecznie: wysyłać ludzi w kosmos, nie dbając o ich powrót, wszystko w imię dobra zachwalanej marki.  I chociaż - wierzcie mi - ich poczucie humoru jest wspaniałe, o wiele lepsze od niego są reakcje ludzi, którzy całą reklamę traktują zupełnie serio! Do dziś spot nieprawdziwej (i nieprawdopodobnej) kampanii 'exFEARiental' obejrzało ponad pięćset tysięcy osób, wideo zebrało ok. 1800 łapek w górę i aż 700 łapek w dół. Użyte w reklamie fragmenty innych spotów (wspomnianego już porwania oraz napadu na dom), chociaż sztucznie wyreżyserowane, zniknęły z sieci. Jak informuje john st. - budziły w odbiorcach zbyt duże przerażenie. Najzwyczajniej w świecie nie byli w stanie odróżnić fikcji od rzeczywistości. Przypuszczam jednak, że ewentualni pracodawcy john st. nie będą mieli podobnych problemów. Na zakończenie pozostaje powiedzieć jedno: tak właśnie robi się reklamy!